Rząd opublikował wstępną wersję ustawy budżetowej na rok 2011. Z dokumentu wynika, że podatki wzrosną, deficyt pozostanie, a ludzie będą mieć coraz mniej pieniędzy.
Chociaż rządowy Wieloletni Plan Finansowy Państwa został opublikowany już w sierpniu, bardziej precyzyjne informacje dotyczące kondycji finansów publicznych w 2011 r. ukazały się zaledwie kilka dni temu. Ze wstępnych założeń wynika, że w porównaniu z 2008 r. dług publiczny może wzrosnąć nawet do 921,5 mld złotych w 2013 r.
Biorąc pod uwagę planowaną prywatyzację oraz podwyżkę podatku VAT dane te mogą wydać się zaskakujące. Okazuje się jednak, że chociaż przychody z wyprzedaży majątku publicznego mają przynieść aż 55 mld zł w ciągu najbliższych trzech lat, oficjalne prognozy dotyczące wpływów do budżetu wydają się nazbyt optymistyczne.
Pomimo że niektórzy ekonomiści uważają, że gospodarka światowa może w najbliższym czasie doświadczyć kolejnego silnego spowolnienia gospodarczego, rząd wydaje się nie dopuszczać tej perspektywy do świadomości. Niestety, jeśli czarny scenariusz okazałby się prawdziwy, pogarszające się globalne warunki makroekonomiczne oraz ewentualne osłabienie złotego na pewno nie pomogą w łataniu dziury budżetowej. W najgorszym przypadku, relacja długu publicznego do PKB może przekroczyć konstytucyjny próg 60 proc.
Z opublikowanego dokumentu rządowego wynika jednak niewiele. Rząd nie przedstawił żadnych konkretnych propozycji dotyczących walki z ubóstwem ani z przestępczością. Co więcej, zamiast obniżać wydatki rząd zatrudnia kolejnych urzędników, których liczba wzrosła w tym roku o kolejne 26 tys. w porównaniu z rokiem poprzednim.
Nie brakuje również absolwentów szkół wyższych, którzy pozostają bez pracy. I chociaż wzrósł odsetek osób aktywnych zawodowo posiadających wyższe wykształcenie, należy przede wszystkim aktywizować bezrobotnych o niższych kwalifikacjach. Ostateczny projekt budżetu ma się ukazać pod koniec września. Rząd ma zatem ponad miesiąc na wniesienie ewentualnych poprawek. I jak pokazują badania Eurobarometru lepiej, żeby wprowadził niezbędne zmiany, bo nieufność obywateli wobec rządu przyjęła ostatnimi czasy niepokojące wartości.
"Fakt", kz
Biorąc pod uwagę planowaną prywatyzację oraz podwyżkę podatku VAT dane te mogą wydać się zaskakujące. Okazuje się jednak, że chociaż przychody z wyprzedaży majątku publicznego mają przynieść aż 55 mld zł w ciągu najbliższych trzech lat, oficjalne prognozy dotyczące wpływów do budżetu wydają się nazbyt optymistyczne.
Pomimo że niektórzy ekonomiści uważają, że gospodarka światowa może w najbliższym czasie doświadczyć kolejnego silnego spowolnienia gospodarczego, rząd wydaje się nie dopuszczać tej perspektywy do świadomości. Niestety, jeśli czarny scenariusz okazałby się prawdziwy, pogarszające się globalne warunki makroekonomiczne oraz ewentualne osłabienie złotego na pewno nie pomogą w łataniu dziury budżetowej. W najgorszym przypadku, relacja długu publicznego do PKB może przekroczyć konstytucyjny próg 60 proc.
Z opublikowanego dokumentu rządowego wynika jednak niewiele. Rząd nie przedstawił żadnych konkretnych propozycji dotyczących walki z ubóstwem ani z przestępczością. Co więcej, zamiast obniżać wydatki rząd zatrudnia kolejnych urzędników, których liczba wzrosła w tym roku o kolejne 26 tys. w porównaniu z rokiem poprzednim.
Nie brakuje również absolwentów szkół wyższych, którzy pozostają bez pracy. I chociaż wzrósł odsetek osób aktywnych zawodowo posiadających wyższe wykształcenie, należy przede wszystkim aktywizować bezrobotnych o niższych kwalifikacjach. Ostateczny projekt budżetu ma się ukazać pod koniec września. Rząd ma zatem ponad miesiąc na wniesienie ewentualnych poprawek. I jak pokazują badania Eurobarometru lepiej, żeby wprowadził niezbędne zmiany, bo nieufność obywateli wobec rządu przyjęła ostatnimi czasy niepokojące wartości.
"Fakt", kz