Koncern BP ostrzegał, że utrzymywanie moratorium na wiercenia naftowe w Zatoce Meksykańskiej uniemożliwiłoby mu realizację zobowiązań płatniczych wobec poszkodowanych w wyniku zawinionej przez niego katastrofy ekologicznej. Firma ostrzegała też, że zakaz dalszych wierceń postawiłby pod znakiem zapytania udział BP w sfinansowaniu ambitnego planu naprawy szkód w Zatoce Meksykańskiej. Michael Bromwich, dyrektor agencji nadzorującej wiercenia podmorskie, powiedział, że minie jeszcze "co najmniej kilka tygodni" zanim wydane zostaną zgody na wznowienie wierceń. Szef amerykańskiego Departamentu Spraw Wewnętrznych Ken Salazar podkreślił, że nowe zasady, wprowadzone po zatonięciu Deepwater Horizon, zredukowały ryzyko katastrofalnych wycieków ropy.
20 kwietnia wybuch spowodował pożar i zatonięcie platformy. Zginęło 11 pracujących tam robotników. Z uszkodzonego szybu zaczęła się wydobywać ropa do wód Zatoki Meksykańskiej. Wypłynęło w sumie 4,9 mln baryłek ropy, zanim w lipcu udało się tymczasowo zatamować wyciek. Przyczyną największej w historii USA katastrofy ekologicznej były głównie zaniedbania BP, który dzierżawił platformę i prowadził na niej prace wiertnicze. Zawiodła głowica przeciwerupcyjna i jej obudowa. Wini się też rząd USA, który nie dopilnował, by koncern wprowadził odpowiednie zabezpieczenia.
PAP, arb