Minister wyjaśnił, że decyzja Polski nie musi być związana tylko z położeniem geograficznym kraju, który będzie potrzebował pomocy. - To będzie zależało od konkretnej sytuacji, ale w naturalny sposób kraje, które są bliżej położone, to można przypuścić, że na ogół będą krajami, których stan i odporność na kryzys będą dla Polski ważniejsze, niż te, które znajdują się dalej - zaznaczył.
Rostowski podkreślił również, że "jesteśmy bardzo zadowoleni", iż zgodnie z postulatami Polski, podniesionymi przez premiera Donalda Tuska podczas grudniowego szczytu UE, kraje spoza strefy euro będą mogły uczestniczyć w pracach nad określeniem "architektury instytucjonalnej" europejskiego mechanizmu stabilizacyjnego, "co nie oznacza", że "koniecznie będą musiały uczestniczyć finansowo w samym mechanizmie". - Takie podejście, które było mocno podkreślane i postulowane przez premiera Tuska, w grudniu zostało przyjęte. Polska jako kraj, który ma obowiązek przystąpienia do strefy euro, będzie uczestniczył w konstrukcji tego mechanizmu - powiedział. Dopytywany, czy bez konkretnych deklaracji o zobowiązaniach finansowych polskie uczestnictwo nie sprowadzi się do obserwowania, Rostowski wyraził przekonanie, że nie. - Będziemy uczestniczyli w dyskusji nad tym, jak będzie ten mechanizm funkcjonował. To nie jest jedynie kwestia obserwacji, lecz wagi argumentów - powiedział.
Ministrowie finansów państw strefy euro mają do marca zdecydować o kształcie mechanizmu antykryzysowego, w tym o jego wielkości i udziale sektora prywatnego, czyli banków i funduszy inwestycyjnych, w ponoszeniu konsekwencji restrukturyzacji długu ratowanego kraju. W obecnym mechanizmie o wartości 440 mld euro, utworzonym w maju po kryzysie greckim i z którego skorzystała już Irlandia, koszty ratowania ponoszą jedynie kraje, udzielając dwustronnych pożyczek. Ten mechanizm przyjęto jednak tylko na trzy lata, stąd potrzeba trwałego rozwiązania.PAP, arb