Muszą, dla pieniędzy
W świetle nowych przepisów właściwe ministerstwa mają w ciągu czterech miesięcy zdecydować o utrzymaniu w mocy niektórych ograniczeń, jeśli uznają to za konieczne dla ochrony interesu publicznego. Ogólna deregulacja w zakresie wolnych zawodów to część reform, jakich domagały się UE i MFW, aby odblokować czwartą transzę w wysokości 25 mld euro z uzgodnionych w maju zeszłego roku 110 mld euro na ratowanie Grecji przed bankructwem.
Ustawa spotkała się z silną krytyką ze strony partii opozycyjnych. Choć główna opozycyjna partia nowej demokracji popiera filozofię "otwierania zawodów zamkniętych" nie chce poprzeć ustawy, ponieważ nie poprzedzono jej badaniami nad skutkami społecznymi i może doprowadzić ona do deregulacji rynku.
Gospodarczy bolszewizm
W Grecji jest sto kilkadziesiąt zawodów, poczynając od piekarza i fryzjera, których wykonywanie obwarowane jest rozmaitymi przepisami - od stawki minimalnej po restrykcje regionalne i liczbę co roku wydawanych licencji. Przykładowo, według "Wall Street Journal", farmaceuci chronieni są w Grecji przez ustalone godziny pracy, ograniczoną liczbę nowych licencji i prawo przekazywania licencji swoim dzieciom. W rezultacie Grecja w proporcji do liczby ludności ma dwukrotnie więcej aptek niż Belgia czy Hiszpania i jedne z najwyższych cen leków w Europie. Podobnie jest z adwokatami. Dzięki stawce minimalnej, rzesza 45 tysięcy adwokatów pobiera najwyższe w Europie opłaty. Co roku do zawodu wkracza 1000 nowych adeptów prawa i Grecja proporcjonalnie do liczby ludności ma więcej adwokatów niż Stany Zjednoczone.
zew, PAP