Stoczniowcy protestują przed MON

Stoczniowcy protestują przed MON

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. Wprost) Źródło: Wprost
Około 200 związkowców ze Stoczni Marynarki Wojennej w Gdyni pikietuje w Warszawie siedzibę resortu obrony narodowej. Stoczniowcy protestują w obronie miejsc pracy.
Pikieta odbywa się przy dźwiękach syren. Związkowcy mają transparenty z napisami: "Żądamy wynagrodzeń za pracę", "Nie chcemy zasilać rzeszy bezrobotnych", "Żądamy dialogu o przyszłości Stoczni Marynarki Wojennej". Przewodniczący Solidarności w Stoczni Marynarki Wojennej Mirosław Kamieński podkreślił, że akcja protestacyjna wobec groźby utraty pracy przez ponad tysiąc pracowników jest "w pełni uzasadniona". "W związku ze zmianą kierunku upadłości Stoczni Marynarki Wojennej należy stwierdzić, że skutki poniosą nie tylko pracownicy, którzy mogą stracić swój zakład pracy, miejsca pracy, oczekując na wypłatę zaległych wynagrodzeń. Ucierpi wiarygodność MON, marynarka wojenna RP i szeroko pojęty interes obronności kraju" -  podkreślił w odczytanym w trakcie pikiety oświadczeniu Kamieński.

Delegacja pikietujących związkowców została zaproszona do siedziby MON przez przedstawicieli resortu. Wiceminister obrony narodowej Zbigniew Włosowicz zapowiedział, że związkowcy będą mogli spotkać się z wiceministrem do spraw uzbrojenia i modernizacji Marcinem Idzikiem. - Jest też przedstawiciel ministra skarbu oraz przedstawiciele odpowiednich departamentów - powiedział Włosowicz.

W czwartek Sąd Rejonowy w Gdańsku ogłosił tzw. upadłość likwidacyjną Stoczni Marynarki Wojennej w Gdyni. Zakład stracił płynność finansową. Przez prawie półtora roku spółka była w tzw. upadłości układowej. Sąd ustanowił też syndyka masy upadłościowej stoczni; została nim Magdalena Smółka. W 2010 roku zwolniono ok. 200 osób; z obecnie pracujących 1068 osób w najbliższych miesiącach prace miało stracić ok. 400 osób.

Przewodniczący Rady Pracowników stoczni Tadeusz Szymelfenig powiedział w poniedziałek, że ministerstwo jest również winne stoczni pieniądze za wykonane prace. - Chcemy, by resort zapłacił za budowaną w Gdyni korwetę "Gawron" - powiedział. Prezes stoczni Roman Kraiński mówił w ubiegłym tygodniu, że rozpoczęła się procedura likwidacji firmy. Według niego zakład może być sprzedany, a uzyskane pieniądze przeznaczone na spłatę długów, co pewnie - jak podkreślił - będzie się wiązać z redukcją zatrudnienia. Według Szymelfeniga, syndyk zapewniła przedstawicieli spółki, iż  "produkcja w zakładzie będzie kontynuowana, a jeżeli stocznia odzyska płynność finansową, to sąd może przywrócić opcję upadłości ugodowej; wtedy stocznia będzie mogła prowadzić działalność gospodarczą w upadłości".

Przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Wojska Tadeusz Mirkiewicz powiedział w  poniedziałek, że na wtorek są wstępnie planowane rozmowy syndyka z  przedstawicielami MON w sprawie pozyskania zleceń dla stoczni MW. Dlatego - jak podkreślił - jego związek nie bierze udziału w poniedziałkowej pikiecie. Agencja Rozwoju Przemysłu ma 99 proc. akcji stoczni MW; pozostałym procentem dysponuje Ministerstwo Obrony Narodowej. Agencja zapowiedziała w piątek podjęcie działań dla utrzymania produkcji w  stoczni. Ich celem ma być zapewnienie w zakładzie budowy, modernizacji i remontów okrętów marynarki wojennej. Stocznia MW w Gdyni w 2006 r. dwukrotnie straciła płynność finansową. Sytuacja stoczni poprawiła się po redukcji zatrudnienia i komercjalizacji zakładu.

Wiceminister obrony narodowej Marcin Idzik mówił w ubiegłym tygodniu, że upadłość stoczni to szansa "na zbudowanie przedsiębiorstwa, w którym będzie mniej białych kołnierzyków, a więcej robotników". Podkreślił, że resort obrony potrzebuje Stoczni Marynarki Wojennej. Stocznia ma ponad 800 wierzycieli. Nie jest podawana do publicznej wiadomości kwota całkowitego zadłużenia. Stocznia - oprócz zamówień MON - realizowała także kontrakty m.in. dla Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa SAR oraz dla zleceniodawców z Belgii, Wielkiej Brytanii i Norwegii.

zew, PAP