PKP chce oszczędzić tory. Wprowadzi prędkości minimalne?

PKP chce oszczędzić tory. Wprowadzi prędkości minimalne?

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. Wikipedia
Wprowadzenie prędkości minimalnych na wyremontowanych liniach kolejowych rozważą władze spółki PKP Polskie Linie Kolejowe. Chodzi o to, by jadące zbyt wolno ciężkie pociągi towarowe nie dewastowały łuków nowych tras przewidzianych dla większych prędkości.
Jak powiedział podczas zorganizowanej w piątek w Katowicach konferencji poświęconej problemom kolei w województwie śląskim prezes PKP PLK Zbigniew Szafrański, wprowadzenie prędkości minimalnych byłoby istotną zmianą - dotąd ani rozporządzenie ministra infrastruktury ani wewnętrzny regulamin spółki nie przewidywały dolnych progów prędkości. - Prędzej czy później nas to czeka - zapowiedział prezes PLK.

Jak zaznaczył, separacja ruchu między różne linie kolejowe jest korzystna i dla przewozów pasażerskich i dla przewozów towarowych. Lżejsze i szybsze pociągi pasażerskie mogą wówczas kursować bez zatorów liniami dostosowanymi do większych prędkości, podczas gdy cięższe i wolniejsze pociągi towarowe kierowane są na tory dostosowane do ich parametrów. - Jeśli linia ma tzw. przechyłki (przechylenie toru na łuku do wewnątrz - red.) ustawione na prędkość 160 km/h na godzinę, to wjazd pociągu towarowego, który będzie jechał 50 km/h, oznacza na łukach cięcie wewnętrznych szyn. W związku z tym prawdopodobnie albo podwyższymy stawki, albo powiemy: proszę jechać inną linią równoległą - mówił prezes.

Pytany, na jakich liniach mogłyby zostać wprowadzone dolne lub górne limity prędkości, Szafrański wskazał, że sprawa dotyczy praktycznie wszystkich szlaków, na których jest lub będzie istotnie podwyższana prędkość jazdy. Problem prędkości na liniach nie był dotąd w Polsce szczególnie rozważany, chociaż jej regulacja była już w pewien sposób stosowana. Jak wyjaśnił, np. na linii z Tarnowskich Gór do Tczewa - na odcinku od Inowrocławia do Tczewa, gdzie kursuje dużo pociągów pospiesznych, przez lata utrzymywano prędkość 120 km/h. Na południe, w kierunku Śląska, prędkość ta wynosiła 100 km/h, mimo że parametry geometryczne torów pozwalają na osiąganie 120 km/h lub więcej. - Przy przeważającym ruchu pociągów towarowych nie opłacało się tam regulować przechyłek na łukach, bo to oznacza wyższe koszty utrzymania nawierzchni - wskazał Szafrański.

- W tej chwili wchodzimy w prędkości rzędu 160 km/h w głównych ciągach. Na linii z Wrocławia do Opola linia jest praktycznie prosta i płaska, ale z Warszawy do Gdańska, począwszy od Działdowa wchodzimy z łuku w łuk. Praktycznie 40 proc. długości tej linii to są łuki, więc ma to znaczenie, jak często będziemy musieli wymieniać tam szyny - zaznaczył. Wyjaśnił też, że na niektórych szczególnie krętych liniach przy intensywnym ruchu pociągów część szyn z powodu ścinania wymienia się co kilka miesięcy. - Jeżeli będziemy mieli dużo wolnych pociągów towarowych na linii z Warszawy do Gdańska, na skutek cięcia szyn na łuku od środka będziemy musieli je wymieniać, a to podnosi koszty utrzymania - wyjaśnił.

- W związku z tym zasadne byłoby powiedzieć tak - jeśli pociąg towarowy, to taki, który jedzie nie mniej niż 80 km/h. Jeśli nie, niech jedzie inną trasą. Oczywiście to są daleko idące zmiany, na pewno ten temat będzie prędzej czy później dyskutowany przez Radę Przewoźników i ostatecznie prędzej czy później znajdzie się w regulaminie dostępu do infrastruktury - ocenił Szafrański.

pap, ps