W kwietniu holenderski minister spraw społecznych i zatrudnienia Henk Kamp przekazał do holenderskiego parlamentu list zawierający omówienie rządowych propozycji związanych z migracją zarobkową z krajów UE. Uzależniają one prawo do pomocy społecznej od znajomości lub chęci nauczenia się języka holenderskiego. Zawierają także zapisy o zachęcaniu do powrotu do kraju osób, które straciły pracę i nie mają środków do życia ani perspektyw na znalezienie pracy. - Władze holenderskie chcą dokonać regulacji ograniczających możliwość korzystania przez pracowników, emigrantów zarobkowych, którzy utracili pracę, z holenderskiej pomocy społecznej - oceniał wiceszef MSZ Jan Borkowski. Newman przypomniał, że wytyczne UE opisują, w jaki sposób kraje UE, w zgodzie z dyrektywą o swobodzie migracji, mogą zapewnić, "by ich systemy zabezpieczenia społecznego nie były przeciążone".
O sprawdzenie holenderskich propozycji zwróciła się listownie do Reding minister pracy Jolanta Fedak. Priorytetową interpelację w tej sprawie wystosował do KE także europoseł Jacek Saryusz-Wolski z PO. Jego zdaniem holenderskie propozycje mogą mieć dyskryminujący charakter, gdyż przepisy są przygotowane pod kątem specyficznie wydzielonej grupy obywateli UE z Europy Środkowo-Wschodniej. - W szczególności dotyczyłoby to Polaków jako najliczniejszej grupy narodowościowej z tego regionu - uważa poseł. Komisarz Reding już w lutym przestrzegła Holandię, żeby respektowała dyrektywę o swobodnym przepływie osób, odnosząc się do słów ministra Kampa o odsyłaniu do Polski bezrobotnych i sprawiających kłopoty Polaków korzystających z pomocy socjalnej. Jeśli Holandia nie będzie przestrzegać wytycznych UE, to KE da "głośny i silny" sygnał - zagroziła Reding.
PAP, arb