Tusk grozi związkowcom z KGHM prokuraturą

Tusk grozi związkowcom z KGHM prokuraturą

Dodano:   /  Zmieniono: 
Donald Tusk (fot. Wprost) Źródło:Wprost
Premier Donald Tusk zapowiedział, że zwróci się do prokuratury o podjęcie "energicznych działań" w sprawie protestów związków zawodowych w KGHM. Wcześniej około tysiąca związkowców protestowało przed siedzibą zarządu spółki, domagając się m.in. podwyżek. Demonstranci wyłamali drzwi do siedziby zarządu, ale do środka nie weszli.
- Tak jak chuligan nie może udawać kibica, tak chuligan nie może udawać działacza związkowego. Ci, którzy popełnili wykroczenia i przestępstwa, będą ścigani z racji tej, że popełniają przestępstwa. I nie pomoże im ukrywanie się pod flagami związków zawodowych, nawet tych najbardziej szanowanych, z najwyższą tradycją. Nie można bezkarnie w Polsce nikogo bić. Te czasy definitywnie się skończyły - oświadczył szef rządu. Premier podkreślił, że zwrócił się o "informację w sprawie działań, jakie podjęła policja" podczas protestów w KGHM. - Będziemy także zwracali się z prośbą do prokuratury o energiczne działania w związku z wydarzeniami w KGHM - dodał.

Zadyma pod KGHM - przepychanki, forsowanie drzwi i latające puszki z piwem

Szturm na siedzibę KGHM

Protest przed siedzibą KGHM trwał prawie trzy godziny. Początkowo przebiegał zgodnie z planem szefów związków, zaś manifestujący współdziałali ze swoimi przewodniczącymi. Do demonstrujących wyszli przedstawiciele zarządu, m.in. prezes Herbert Wirth. Gdy związkowy zaczęli napierać na siedzibę zarządu i próbowali sforsować drzwi, przedstawiciele spółki wycofali się do budynku. Doszło do przepychanek z ochroniarzami - pikietujący rzucali w nich puszkami z piwem. Przynieśli też ze sobą petardy, które co chwilę odpalali; skandowali: "złodzieje" i "daj trzy stówy i nie ściemniaj".

Według policji, w demonstracji przed budynkiem zarządu KGHM uczestniczyło około tysiąc osób. Rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Lubinie Jan Pociecha poinformował, że policja będzie analizować zapis monitoringu i na tej podstawie agresywnym demonstrantom mogą zostać postawione zarzuty. - Policja została wezwana na prośbę zarządu spółki. Gdy po sforsowaniu drzwi demonstranci zobaczyli, że w budynku jest policja, wycofali się - relacjonował Pociecha.

Chodzi o 300 złotych...

Przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Przemysłu Miedziowego Ryszard Zbrzyzny powiedział z kolei, że manifestacja związkowców to kontynuacja rokowań nad zmianami w układzie zbiorowym pracy, a szczególnie - jak zaznaczył - niezgodną z prawem tabelą wynagrodzeń, która obowiązuje w spółce. Związkowcy domagają się m.in. 300 zł podwyżki dla każdego pracownika. Przewodniczący większości związków zawodowych w miedziowej spółce zapowiedzieli, że od 7 maja pracownicy podejmą tzw. strajk włoski. - Będą skrupulatnie przestrzegać wszystkich instrukcji w pracy, które mają znaczenie - przewodniczący NSZZ Solidarność Sekcji Krajowej Górnictwa Rud Miedzi Józef Czyczerski. Zbrzyzny nie wykluczył zaś w przyszłości strajku ostrzegawczego.

Zarząd: chcieliśmy rozmawiać

Zarząd KGHM Polska Miedź w swoim stanowisku poinformował, że jego przedstawiciele próbowali się spotkać i porozmawiać ze związkowcami. Ponieważ jednak "pikieta przerodziła się w agresywną demonstrację", zakończono rozmowy z protestującymi. Cytowany w oświadczeniu spółki jej prezes przedstawił stanowisko zarządu wobec żądań płacowych. "Nie mam nic przeciwko temu, by za dobrą pracę płacić więcej. Jednak sprawiedliwie nie znaczy każdemu po równo" - czytamy. Wirth przypomniał o złożonej wcześniej propozycji pakietu pracowniczego, który obejmuje również kwestie płacowe. Proponowana przez związkowców podwyżka stawek o 300 zł dla każdego pracownika - zdaniem zarządu - nie ma nic wspólnego z premiowaniem dobrej pracy. Ponadto "w praktyce podniesienie stawek płacy zasadniczej o 300 zł oznacza podwyżkę dla każdego zatrudnionego średnio o niemal 11 tys. zł rocznie. W skali roku oznaczałoby konieczność poniesienia przez spółkę kosztów zdecydowanie przekraczających 200 mln zł" - głosi stanowisko zarządu.

PAP, arb