Ian Dunt z portalu politics sądzi, że "dane są złą wiadomością dla rządu, ponieważ sugerują, iż sektor prywatny nie stwarza wystarczająco szybko nowych miejsc pracy, które mogłyby zrekompensować spadek zatrudniania w sektorze publicznym". Zatrudnienie w sektorze prywatnym przyrosło o 41 tys., zaś w publicznym zmniejszyło się o 110 tys. Oznacza to, że na każde 2,7 miejsc pracy ubywających w sektorze publicznym przybywa jedno w sektorze prywatnym. Z opublikowanych równocześnie danych o wzroście płac wynika, iż jego tempo jest znacznie poniżej stopy inflacji. Na koniec lipca płace wzrosły o 2,8 proc. rdr wobec 2,7 proc. w czerwcu. Stopa inflacji w sierpniu wyniosła 4,5 proc.
Minister stanu ds. zatrudnienia Chris Grayling powiedział BBC, że "na gospodarce brytyjskiej odbija się kryzys w innych państwach". Zaznaczył, że nie ma alternatywy dla programu uzdrowienia finansów publicznych kosztem cięć wydatków rządowych, ponieważ zwiększenie pożyczek nie wchodzi w grę. Opozycyjna Partia Pracy, związki zawodowe i niektórzy ekonomiści argumentują, iż obcinając wydatki publiczne, rząd tłumi popyt w gospodarce w okresie, gdy rośnie rozchwianie na międzynarodowych rynkach.
zew, PAP