Restrykcje "odzwierciedlają niezmienną postawę kolonialną Izraela, który ma na celu wykorzystywanie palestyńskich zasobów naturalnych (w tym ziemi, wody i surowców kopalnych) dla własnego zysku ekonomicznego" - stwierdzono w raporcie, który wymienia bariery celne, transportowe i związane z infrastrukturą jako hamulce rozwoju konkurencyjnego rynku, które uniemożliwiają też Palestyńczykom nawiązywanie współpracy handlowej poza Izraelem. Wynikające z tego obciążenie dla handlu, przemysłu i sektora usług zwiększyło się w ostatnich latach i "obecnie praktycznie równa się wartości całej palestyńskiej gospodarki" - przekonują autorzy dokumentu. W 2010 roku koszty ponoszone w związku z okupacją - a przynajmniej ich część, którą udało się obliczyć - wzrosły do 6,897 mld dolarów, co według ministerstwa stanowi równowartość 84,9 proc. palestyńskiego PKB.
Raport rozróżnia koszty bezpośrednie - podwyższone ceny podstawowych usług i transportu, wynikające z okupacji - oraz pośrednie, w tym potencjalne zyski z produkcji utracone z powodu ograniczeń nałożonych przez Izrael. Zapewnia ponadto, że całkowity koszt jest prawdopodobnie jeszcze wyższy, gdyż przy obliczeniach wzięto pod uwagę wyłącznie te obciążenia, które można było z całą pewnością ocenić, wielu innych zaś nie uwzględniono. Palestyńczycy przekonują, że olbrzymie szkody palestyńskiej gospodarce wyrządza od 2007 roku ścisła blokada Strefy Gazy, która uniemożliwia handel międzynarodowy, powoduje przerwy w dostawie prądu i ogranicza jej dostęp do morza. W połączeniu ze zniszczeniami wynikającymi z bombardowań doprowadziła ona gospodarkę Strefy do załamania.
Palestyńczycy zmagają się obecnie z głębokim kryzysem finansowym. Na początku września premier Salam Fajad poinformował, że ze względu na fatalny stan finansów władze wypłacą pracownikom tylko połowę pensji. Do podobnych środków musiał się uciec również w maju tego roku.PAP, arb