- Ich filozofia jest prosta: najlepiej będzie dla nas kiedy każdy będzie radził sobie sam i grał według własnych zasad. Przyjechałem tu aby powiedzieć, że się mylą - mówił o programie Republikanów Obama. Prezydent skrytykował nierówności w dochodach oświadczając, że wypaczają one demokrację i obracają wniwecz "Amerykański sen". Odpowiadając Republikanom, którzy domagają się zmniejszenia podatków i większej deregulacji gospodarki, Obama powiedział, że "na tym właśnie polega problem: to nie działa". - Nigdy nie działało - dodał. Zdaniem Obamy, Republikanie proponują powrót do metod, które doprowadziły do obecnego załamania gospodarczego.
Miejsce wygłoszenia przemówienia nie było przypadkowe. Właśnie w Osawatomie jeden z najwybitniejszych republikańskich prezydentów, Theodore Roosevelt, zaapelował w 1910 r. o "uczciwy układ" dla zwykłych Amerykanów. Obama przypomniał, że Roosevelt "był nazywany radykałem, socjalistą, a nawet komunistą" za forsowanie ośmiogodzinnego dnia pracy, płacy minimalnej dla kobiet, ubezpieczeń dla bezrobotnych i progresywnego podatku dochodowego.
Obama skrytykował jednocześnie wielkie banki, które skorzystały z olbrzymiej pomocy federalnej, finansowanej z pieniędzy podatników, wskazując na "deficyt zaufania między Main Street (symbolu amerykańskiego małego miasteczka) i Wall Street". Prezydent wyraził przekonanie, że uratowane banki mają obowiązek zmniejszyć ten deficyt zaufania pomagając podatnikom z klasy średniej i naprawiając nadużycia popełnione w dziedzinie kredytów hipotecznych.
PAP, arb