"Podatki w górę? Rząd zachowuje się jak szkodnik"

"Podatki w górę? Rząd zachowuje się jak szkodnik"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rząd liczy na wyższe wpływy w związku z podwyższeniem poziomu akcyzy i składki rentowej. Zdaniem Sadowskiego - przeliczy się (fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
- Budżet nie jest bożkiem, któremu trzeba składać ofiary z podatków - ironizuje Andrzej Sadowski, ekonomista z Centrum im. Adama Smitha, w wywiadzie dla "Super Expressu".
Sadowski przewiduje, że w przyszłym roku Polacy będą dysponować mniejszą siłą nabywczą nawet wtedy, jeśli ich nominalnie zarobki się zwiększą. To efekt wzrostu akcyzy na paliwo oraz - związanego z nią - wzrostu cen żywności. - Wzrost akcyzy na nośniki energii spowoduje wzrost innych produktów podstawowych, bo ich wyprodukowanie stanie się droższe - tłumaczy Sadowski. Dodaje, że pracownik zatrudniony na etacie dostanie też mniej pieniędzy "na rękę", ponieważ pracodawcy będą musieli płacić wyższe podatki co jest efektem podniesienia składki rentowej.

Zdaniem ekonomisty podniesienie poziomu opodatkowania nie sprawi, że do budżetu państwa będzie płynąć więcej pieniędzy. Według Sadowskiego wyższe podatki oznaczają wyłącznie rozrost szarej strefy. - Polacy niejednokrotnie pokazali, że szybko uczą się neutralizować podwyżki podatków. Rośnie przez to szara strefa, ukrywamy dochody, nie prowadzimy takiej działalności, jakbyśmy chcieli, bo zwyczajnie przestaje nam się to opłacać - wylicza Sadowski. Jego zdaniem rząd zachowuje się jak szkodnik, ponieważ chce poprawić stan polskiej gospodarki, a jednocześnie nie ma zamiaru zmniejszać swoich wydatków. - Mimo że w innych krajach wydatki państwa drastycznie się ogranicza - podkreśla.

Sadowski twierdzi, że działania rządu przyczynią się do obniżenia poziomu życia Polaków, a w przyszłym roku większość z nas nie będzie mogła liczyć na awans lub podwyżkę. - To rząd zmusza obywateli, żeby podtrzymać wygodny dla niego poziom wydatków - zaznacza Sadowski. - Dla wielu grup, które miały aspiracje i pięły się powoli po drabinie społecznej, okaże się, że zatrzymują się w miejscu lub wręcz spadają kilka szczebli niżej - ostrzega. Ekonomista Centrum im. Adama Smitha przekonuje, że politycy chcąc poprawić stan polskiej gospodarki, nie powinni szukać oszczędności zwiększając podatki i starając się chronić własne interesy. - Budżet nie jest bożkiem, któremu trzeba składać ofiary z podatków. To od polityków zależy, jakie wydatki tam wpiszą. Nie są one obiektywnie, tylko takie, jakie wpiszą tam politycy ze względu na własne cele polityczne, a nie społeczne - podsumowuje Sadowski.

jk, "Super Express"