Premier Cameron nie dopracował jeszcze planów w sprawie regulacji wynagrodzeń dla szefów banków (będą one zapewne przedmiotem dyskusji w koalicji), ale wspominał już o przyznaniu większych uprawnień akcjonariuszom spółek i umożliwieniu im blokowania zbyt ekstrawaganckich wynagrodzeń. W przeszłości nie udawało się jednak wprowadzić w życie projektów ograniczania wysokich płac dyrektorskich przez akcjonariuszy.
Sprawa wysokich pensji szefów banków i instytucji finansowych budzi niezadowolenie społeczne w okresie drastycznych cięć wydatków rządowych - tym bardziej że największe firmy szczodrze opłacające dyrektorów stosują rozmaite wybiegi, by płacić jak najmniejsze podatki. Tolerowanie wysokich zarobków dyrektorskich przy równoczesnym wymaganiu wyrzeczeń od innych naraża rządzących Wielką Brytanią konserwatystów i liberałów na zarzut stosowania podwójnej miary. Niedawny raport ujawnił, że zarobki dyrektorów stu największych korporacji notowanych na londyńskiej giełdzie w ramach elitarnego indeksu FTSE-100 w 2010 roku wzrosły średnio o 49 proc., podczas gdy średnia wzrostu płac w całym kraju w tym samym czasie sięgnęła 3,2 proc. Ośrodek badawczy Data Services ocenił, że średnia zarobków dyrektorów wykonawczych FTSE-100 wynosi 2,6 mln funtów rocznie.
Tymczasem w Belgii 12 stycznia tamtejszy minister ds. przedsiębiorstw państwowych Paul Magnette poinformował, że w najbliższych miesiącach zostaną znacznie obniżone pensje szefów wielkich firm, w których większościowe udziały ma państwo. Magnette ocenił, że istnieją "nieprzyzwoite" rozbieżności między wynagrodzeniami. - Jak wyjaśnić listonoszowi czy kolejarzowi, że jego szef zarabia 80 razy więcej? - pytał retorycznie minister.PAP, arb