Chińskie firmy i rządowe fundusze inwestycyjne korzystają od kilku lat z ogromnych rezerw gotówkowych, by inwestować w zagraniczne przedsiębiorstwa i obligacje rządowe. Ale gdy miliardy chińskich dolarów płyną do ich krajów, niektórzy przywódcy oskarżają Pekin o próby wykorzystywania gospodarczych słabości tych państw, by przejąć kontrolę nad naturalnymi surowcami za skrajnie zaniżone ceny. Szef jednej z największych chińskich firm typu private equity (inwestujących na niepublicznym rynku kapitałowym) nazwał te opinie "nieuzasadnionymi uprzedzeniami".
Dyrektor generalny Światowej Organizacji Handlu (WTO) Pascal Lamy powiedział, że Chiny nadal będą miały "problem z publiczną percepcją" ze względu na inwestycje za granicą. Sposobem na złagodzenie niepokojów reszty świata wywołanych "ekstrawaganckimi korporacyjnymi zakupami" Pekinu mogłoby być jego bardziej otwarte podejście do kwestii ubóstwa w jego własnym kraju - dodał Lamy.
Dyrektor zarządzający Uniwersytetu Yale Richard C. Levin zasugerował, że świat powinien być wdzięczny Państwu Środka za jego inwestycje, ponieważ z czasem ten liczący ponad miliard ludzi naród zacznie wydawać pieniądze na własne potrzeby i problemy. Dodał przy tym, że "jakiś ułamek tych bilionów (dolarów) mógłby zostać wykorzystany na rynku wewnętrznym", odnosząc się do kolosalnych chińskich wydatków czynionych za granicą. Szef Azjatyckiego Banku Rozwoju Haruhiko Kuroda zwrócił uwagę, że europejski kryzys już uderzył w kraje azjatyckie - na dwa sposoby - poprzez wycofanie kredytów z Azji przez wiele europejskich banków oraz spadek obrotów handlowych, który szczególnie wpłynie na Chiny, ponieważ Europa jest ich największym rynkiem eksportowym.
Do dyskusji na temat kapitalizmu i demokracji włączył się premier Cameron, który bronił "prawdziwego rynkowego kapitalizmu" przed "kapitalizmem państwowym", rozumianym jako system polityczno-gospodarczy praktykowany w Rosji i Chinach. Cameron powiedział, że kraje wolnorynkowe, gdzie respektowane są prawa, a rząd może być efektywnie sądzony przed trybunałem, "powinny powstać i głośno bronić swych wartości".
Forum Davos znalazło się jednak w tym roku w ogniu krytyki - pisze AP - ponieważ zarzuca mu się, że jest oderwane od realnych problemów świata. Komentując obecne problemy wielu gospodarek, szef Amnesty International Salil Shetty powiedział: "To jest kryzys stworzony przez ludzi i ludzie, którzy go spowodowali, a wielu z nich jest w Davos, powinni zostać z tego rozliczeni".
Wśród 2600 uczestników 42. Forum są szefowie organizacji międzynarodowych, politycy, biznesmeni, naukowcy, działacze społeczni, a także około 40 przywódców państw, z Polski - prezydent Bronisław Komorowski. Działacze ruchu oburzonych na ekscesy finansistów i coraz głębszą przepaść między biednymi i bogatymi zbudowali w centrum Davos, wśród hoteli, gdzie za noc płaci się 500 dolarów, osiedle igloo "Okupuj Światowe Forum Ekonomiczne". W środę rozwinęli czerwony transparent z napisem "Hej, WEF! A gdzie przywódcy pozostałych 6,999 miliarda?".
zew, PAP