- Trzeba podjąć odpowiednie kroki, bo tworzymy gospodarstwa rolne, których nie możemy potem obsadzić bydłem. Jedna czwarta pogłowia co roku jest spisywana na straty, to jaki może być wzrost? - pytał Miasnikowicz, podkreślając, że krowy trzeba odpowiednio karmić i opiekować się nimi. Premier skrytykował przy tym cały sektor rolny. - Ekonomia tej gałęzi gospodarki nie wytrzymuje żadnej krytyki - oznajmił, podkreślając, że Ministerstwo Rolnictwa nie przyciąga wystarczającej ilości inwestycji, a znaczną część portfela inwestycyjnego stanowią kredyty bankowe. - Jeśli nie zjawiają się tu inwestorzy, to znaczy, że projekty są nieefektywne albo mało efektywne. A to, co się robi, wykonuje się dzięki programom państwowym, na czym traci efektywność - podkreślił szef rządu i zażądał od resortu konkretnych kroków w celu zwiększenia efektywności w 2012 r.
Krytyczne uwagi pod adresem białoruskiego rolnictwa padły w zeszłym tygodniu także ze strony białoruskiej prokuratury generalnej, która uznała tę gałąź gospodarki za jedną z najbardziej skorumpowanych. Prokuratura wyliczyła, że w 2011 r. zarejestrowano 166 przestępstw korupcyjnych w branży rolniczej. Na początku grudnia zmniejszenie subsydiów dla rolnictwa zapowiedział prezydent Alaksandr Łukaszenka, uzasadniając to koniecznością dostosowania ich do poziomu w innych krajach unii celnej, którą Białoruś tworzy z Rosją i Kazachstanem.
PAP, arb