Chodzi o październikową propozycję Komisji Europejskiej ws. wdrażania unijnej dyrektywy o jakości paliw, która zobowiązuje dostawców do zredukowania emisji z wydobycia i produkcji paliw transportowych o 6 proc. do 2020 r. Propozycja KE wdraża w praktyce to zobowiązanie, ustanawiając domyślne wartości emisji dla poszczególnych rodzajów paliw. W przypadku tzw. brudnych paliw produkowanych np. z ropy z piasków bitumicznych lub z węgla, dostawcy musieliby znacznie poprawić proces produkcji, by emitować mniej CO2 albo ich paliwa zostałyby praktycznie wykluczone z unijnego rynku.
- Przy całym lobby przeciwko propozycji Komisji, obawiałam się, że eksperci z krajów UE odrzucą ją. Cieszę się, że tak się nie stało. Mam nadzieję, że rządy uświadomią sobie, że w przypadku niekonwencjonalnych paliw trzeba uwzględniać znacznie wyższe emisje, jakie powodują, i stosować osobne wartości"- oświadczyła komisarz ds. klimatu Connie Hedegaard.
Lobbować miała Kanada, popierana przez firmy naftowe. Kanadyjczycy uważają, że KE przypisuje zbyt duże wartości emisji ropie z piasków bitumicznych, ale jak dotąd - w oczach KE - nie dostarczyła wystarczającego poparcia naukowego. Szacuje się, że Kanada ma trzecie co do wielkości zasoby ropy naftowej uwięzione w piaskach bitumicznych.
Polscy eurodeputowani wyrażają obawy, że w przyszłości KE może przypisać wysokie szacowane wartości emisji CO2 gazowi łupkowemu.
eb, pap