W sumie manifestacje pod hasłem "Nie igra się z edukacją i zdrowiem" odbyły się w 55 miastach. Ich organizatorem była Platforma na rzecz Obrony Państwa Opiekuńczego i Usług Publicznych, zrzeszająca dwa główne związki zawodowe: CCOO i UGT. Najliczniejszy był protest w Madrycie, gdzie zebrało się - według związkowców - 40 tys. ludzi. - Cięcia w ochronie zdrowia i edukacji są ostatnią rzeczą, którą możemy poprzeć, jako pracujący. Bez tego, co nam zostanie? - pytał retorycznie zatrudniony w sektorze publicznym 60-letni Domingo Zamora, który wziął udział w madryckim proteście. Na transparentach można było przeczytać: "Ludu Europy, powstań" i "NIE". Większości sloganów towarzyszyła ilustracja nożyczek, symbolizujących cięcia budżetowe.
W Barcelonie zebrało się ok. 700 osób - oszacowała policja. Związki twierdzą, że protestujących były 4 tysiące. - Ja nie mam pracy, a moi rodzice cierpią, ponieważ oboje pracują w sektorze publicznej ochrony zdrowia i to, co osiągnęli po 30 latach walki, premier Mariano Rajoy zniszczył w ciągu miesiąca - oburzała się 30-letnia Alba Sanchez.
Bardzo kontrowersyjne cięcia i oszczędności przewidują m.in. podniesienie cen leków refundowanych i ograniczenie dostępu do opieki zdrowotnej dla obcokrajowców (tzw. turystyka medyczna), a także podwyżki czesnego dla studentów i zwiększenie liczebności klas.
Parlament Hiszpanii zatwierdził 25 kwietnia rządowy projekt budżetu na rok 2012 przewidujący wzrost aktywów finansowych dramatycznie zadłużonego państwa o ponad 27 mld euro dzięki rekordowym przedsięwzięciom oszczędnościowym i zwiększeniu wpływów podatkowych. 10 mld euro oszczędności mają przynieść wydatki na oświatę i służbę zdrowia. Bezrobocie w Hiszpanii jest na rekordowym poziomie 24,4 proc., co oznacza, że bez pracy jest ponad 5,6 miliona ludzi.PAP, arb