Według brytyjskiego dziennika premier Mario Monti w "bojowym" przemówieniu w parlamencie włoskim nie krył frustracji wobec Berlina, sprzeciwiającego się wykupowi obligacji zagrożonych krajów przez unijne fundusze pomocowe, których celem jest zapobieganie rozlaniu się kryzysu zadłużenia na inne państwa. Monti powiedział, że nie pojedzie do Brukseli, tylko po to, by podpisać wcześniej gotowe dokumenty - relacjonuje "FT". Jeśli będzie to konieczne premier Włoch jest gotów przedłużać szczyt do niedzielnego wieczoru - tak by przed otwarciem rynków 2 lipca doszło do porozumienia - czytamy w artykule. Według doradców włoskiego premiera Monti nie odwoływał się do przygotowanego na szczyt raportu Hermana Van Rompuya. W dokumencie przygotowanym przez tego ostatniego jest mowa o stworzeniu unii bankowej, wzmocnieniu kontroli nad budżetami państw oraz ograniczonym uwspólnotowieniu długu w średniej perspektywie.
Zdaniem Montiego szef Bundesbanku Jens Weidmann "źle zrozumiał" jego propozycję dotyczącą wykorzystania funduszy EFSF i EMS do zmniejszenia kosztów zapożyczania się na rynkach przez Włochy i Hiszpanię, czyli kraje, które wywiązywały się ze swoich zobowiązań, wprowadzając reformy i zmniejszając deficyt budżetowy. Brytyjski dziennik pisze, że przedstawiciele władz w Rzymie są zaniepokojeni reakcją rynków w sytuacji, gdyby przywódcom UE udało się doprowadzić do porozumienia. Szczyt zmierza w kierunku "całkowitej niepewności" - ostrzegał Monti.
16 czerwca oprocentowanie dwuletnich papierów dłużnych Włoch wynosiło 4,71 proc., co było najwyższym poziomem od grudnia 2011 r. Jeśli Monti wróci ze szczytu bez namacalnych rezultatów, jego gabinet może być zagrożony - przewiduje "Financial Times". Gazeta dodaje, że zdaniem niektórych analityków "prowokujące przemówienie" szefa rządu było bezpośrednią odpowiedzią na presję ze strony centroprawicowej partii byłego premiera Silvio Berlusconiego. Brytyjski dziennik pisze, że włoska prawica próbuje doprowadzić do upadku rządu i przedterminowych wyborów w październiku.
PAP, arb