Morze, nasze morze

Dodano:   /  Zmieniono: 

Polskie wybrzeże, oprócz Kaszub i Trójmiasta, leży niemal w całości na „ziemiach wyzyskanych”, jak wdzięcznie określał je bohater filmu „Sami swoi”. Nie jest tu łatwo o solidne kulinarne tradycje, a odtworzenie tradycji przedwojennych z różnych, czasem politycznych, względów nie było możliwe. Przez lata z tutejszą gastronomią i kulinariami było ciężko. Ludzie walczyli nie tylko z przyrodą, ale i ze strachem przed tymczasowością. Podejście do uprawy ziemi, do hodowli bardzo różniło się od pieczołowitości i respektu wobec tradycji, z jaką czynili to mieszkańcy sąsiadującego z wybrzeżem Kociewia, Borów Tucholskich czy Krajny. Dlatego jadąc nad morze, warto zahaczyć o te rejony. Spróbować półgęsków, smażonych ogórków, fiuta – czyli buraczanego syropu, tamtejszych sznekli z glansem, borowiackiego szondra, okrasy gęsiej i tak dalej. Oczywiście były wyjątki, jak gospodarstwo w Witkowie – legendarna rolnicza spółdzielnia, wspaniale zarządzana i słynąca z jakości, co więcej, producent wołowiny światowej klasy z takich ras, jak czarny i czerwony angus, a nawet wagyu.

Więcej możesz przeczytać w 31/2015 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.