Działania pracowników armatora poparł Komitet Protestacyjny Stoczni Szczecińskiej.
Specjalne oświadczenie wydał też zarząd miejski LPR. Napisano w nim m.in., że "wprowadzanie zamętu w firmie dobrze prosperującej, zatrudniającej około 4 tys. pracowników (a za takie uważamy działania ministra skarbu państwa), może tylko wywołać kryzys w firmie i w konsekwencji doprowadzić do upadku". Działacze Ligi na konferencji prasowej nazwali takie działania "politycznymi", zmierzającymi do obsadzenia w dobrej firmie swoich ludzi. Celem tych działań ma też być w konsekwencji prywatyzacja przedsiębiorstwa - uważają.
Przewodniczący Komitetu Bogumił Marciniak powiedział, że poparcia działaniom Komitetu udzieliły też inne ugrupowania polityczne, jak PSL i PiS.
Akcja poparcia dla dyrektora Brzezickiego trwa też na morzu. Wszystkie załogi armatora wysyłają do MSP, a także do polskich placówek dyplomatycznych w świecie, protesty.
Przy wejściu do biurowca PŻM pojawili się działacze Komitetu. Mówią, że nie wpuszczą do budynku przedstawicieli MSP.
Sam Brzezicki nie przyjął decyzji o swoim odwołaniu, ponieważ - jak twierdzi - jest wadliwa i niezgodna ze stanem faktycznym. Zapowiedział, że sprawę skieruje do sądu. Także Rada Pracownicza przedsiębiorstwa nie przyjęła tej decyzji do wiadomości i nie wyznaczyła tymczasowego kierownika firmy, czego domagało się ministerstwo. Firmą nadal więc kieruje Brzezicki.
MSP uważa, że dyrektorowi nie przysługuje prawo sprzeciwu wobec decyzji ministra, którą uzasadnia tym, że dyrektor sprzedał udziały w kilku spółkach, nie czekając na zgodę resortu skarbu.
Brzezicki pełni funkcję dyrektora naczelnego PŻM od sześciu lat. Na początku jego dyrektorowania firma przeżywała poważny kryzys finansowy. Po wprowadzeniu przez niego programu naprawczego kondycja przedsiębiorstwa zaczęła się poprawiać. Zlikwidowano m.in. zaległości w wypłacaniu wynagrodzeń i podpisano umowę na budowę nowych statków. Obecnie flotę PŻM stanowią 72 masowce, 4 chemikaliowce i dwa promy. Firma zatrudnia ponad 3 tys. pracowników.
em, pap