EuRoPol Gaz eksploatuje polską część gazociągu jamalskiego, którym gaz z Rosji płynie do Polski i Niemiec. Po 48 proc. akcji tej spółki mają PGNiG oraz rosyjski Gazprom. Reszta należy do firmy Gas-Trading.
PGNiG jest jednoosobową spółką skarbu państwa, więc płace jej szefów ogranicza ustawa kominowa i przepisy Ministerstwa Skarbu. Ustawa kominowa nie wpływa za to na wynagrodzenia w radzie nadzorczej EuRoPol Gazu, bo w tej spółce państwowy koncern gazowy ma mniej niż 50 proc. akcji.
Zasiadając w ub.r. w radzie nadzorczej PGNiG, Andrzej Arendarski zarobił 29 tys. 766 zł. A z tytułu zasiadania w spółkach podporządkowanych? Ponad 371,8 tys. zł - czyli 12,5 razy więcej. Przy tym było to wynagrodzenie z tytułu zasiadania tylko w radzie nadzorczej EuRoPol Gazu.
Marek Kossowski jako prezes polskiego koncernu gazowego zarobił w ub.r. 197 tys. zł, a w radach nadzorczych spółek PGNiG otrzymał 486 tys. zł - przeszło dwa razy więcej. Jerzy Staniewski z pensji wiceprezesa wyciągnął 202,8 tys. zł, a z wynagrodzeń w radach nadzorczych - 437,7 tys. zł. W przypadku Mieczysława Jakiela było to odpowiednio 225 i 434 tys. zł.
Szef sejmowej komisji skarbu Kazimierz Marcinkiewicz (PiS) był zaskoczony, że w radzie EuRoPol Gazu członkowie władz PGNiG mogą zarabiać więcej niż we własnej firmie: - Byłaby to sytuacja skandaliczna. To nienaturalne, jeśli wynagrodzenie w radzie nadzorczej spółki-córki jest wyższe niż w zarządzie spółki-matki. Ta sytuacja może prowadzić do dziwnych zachowań, naruszania zasad lojalności, powiedział "Wyborczej".
ss, pap