Jednym z najważniejszych tematów, jakie poruszył w czasie ostatniej wizyty w Polsce prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełeński, była odbudowa Ukrainy i udział polskich firm w tym procesie. – Dla nas to jest bardzo istotne, by Polska była jednym z najważniejszych partnerów w odbudowie Ukrainy. Pragniemy, by polski biznes był jednym z liderów na naszym rynku – powiedział Zełeński 5 kwietnia w Warszawie. Wyraził też nadzieję, że rekonstrukcja kraju zbliży oba narody. Wcześniej Bank Światowy podał szacunek, zgodnie z którym do odbudowy kraju będzie potrzeba 411 mld dolarów. Nie jest to kwota ostateczna, gdyż każdy kolejny atak Rosjan zwiększa skalę zniszczeń.
W dyskusji „Sektor budowlany a odbudowa Ukrainy”, jaką przeprowadzono 24 kwietnia, w pierwszym dniu Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach, wzięli udział Dariusz Blocher, członek rady nadzorczej Budimex SA; Paweł Dziekoński, wiceprezes zarządu Fakro; Radosław Kwiecień, członek zarządu Banku Gospodarstwa Krajowego; Tomasz Żuchowski, p.o. Generalnego Dyrektora Dróg Krajowych i Autostrad; Dmytro Boyarchuk, dyrektor wykonawczy CASE Ukraine; Olga Kleitman, architektka, założycielka inicjatywy charytatywnej i Wojciech Trojanowski, członek zarządu Strabag. Dyskusję moderowała Karolina Markowska.
Wdzięczność może nie wystarczyć
Dariusz Blocher zwrócił uwagę, że sam fakt, że przedstawiciele polskiego biznesu rozmawiają między sobą, z partnerami międzynarodowymi i ukraińskimi, to już dobry pierwszy krok do odbudowy ze zniszczeń wojennych, ale nadeszła pora, by od słów przejść do działań.
– To czas, żeby polskie firmy zaczęły coś robić, bo jak przyjdą wielkie pieniądze, może się okazać, że dług wdzięczności to za mało, żebyśmy odegrali w tym procesie znaczącą rolę – powiedział.
Postulował utworzenie jednego ośrodka koordynującego przygotowywanie działań zmierzających do odbudowania Ukrainy albo nawet powołanie ministra, który będzie za to odpowiedzialny. – Dzięki takiemu ruchowi moglibyśmy być w awangardzie państw. Musimy wiedzieć, kiedy ten proces może się rozpocząć, jakie będą standardy wykonywania prac na terenie Ukrainy, jak będą przepływały pieniądze – dodał.
Przedstawiciel Budimeksu podkreślił, że już dziś Polska powinna stworzyć budżet na prace projektowe – tak by wykorzystać czas, gdy z powodu trwających działań wojennych nie można jeszcze wejść na plac budowy. Argumentem za przeprowadzeniem takich prac jest też to, że państwa, które najlepiej przygotują się do odbudowy poznają specyfikę terenu, na którym prace mają być odbudowywane, stworzą plany i będą wiedziały, z kim ze strony ukraińskiej współpracować – w naturalny sposób staną się ważnymi graczami. – Jeśli będziemy koordynować prace, to wszyscy do nas przyjdą, niezależnie od tego, czy będzie to kapitał amerykański, brytyjski czy jeszcze inny – przekonywał Blocher.
Puentą katowickiego kongresu powinno być zawezwanie do działań, tak by wszyscy, którzy chcą brać udział w odbudowie, wiedzieli, w jakich ramach mogą działać. – Trzeba mieć scenariusze na okoliczność zwycięstwa Ukrainy albo innego zakończenia, np. zawieszania walk. Tak jak w biznesie: przygotowuje się czarny scenariusz i scenariusz na okoliczność korzystnego wariantu – podsumował Dariusz Blocher.
Bez pieniędzy skończy się na rozmowach
Opinii tej wtórował Paweł Dziekoński. Jego zdaniem, jeśli Polska nie wyłoży własnych pieniędzy, to nasz udział w odbudowie Ukrainy skończy się na rozmowach. Zwrócił też uwagę na to, że ze względu na nasze położenie od roku borykamy się z odpływem inwestycji bezpośrednich. Poczynił też dygresję, że gdy zacznie się pełnowymiarowa odbudowa Ukrainy, materiały budowlane bardzo zdrożeją, więc jeśli ktoś nosi się z zamiarem wybudowania domu, nie powinien tego odkładać.
Firma Fakro ma w Ukrainie trzy zakłady, które w dalszym ciągu działają, choć jak przyznał prezes, na mniejszą skalę i nie na rynek lokalny, „bo mówiąc brutalnie, na rynku lokalnym nie ma pieniędzy”. Paweł Dziekoński jest jednak przekonany, że Ukraińcy, gdy tylko nadarzy się ku temu okazja, sami zaczną odbudowywać swój kraj. – Nie chcą wyjeżdżać, pragną pozostać w kraju. Jeśli czegoś brakuje, to tylko pieniędzy i organizacji procesu prawnego – powiedział.
Ulokować temat na poziomie rządowym i administracyjnym
Wojciech Trojanowski również był zdania, że odbudowa Ukrainy powinna być koordynowana na szczeblu ministerialnym. Byłby to wyraźny sygnał, że Polska podchodzi do tego zadania bardzo poważnie.
– Co się tyczy finansowania: nie będziemy konkurować z najbogatszymi państwami, ale myślę, że możemy zrobić znacznie więcej. Powołanie funduszu z udziałem kapitału prywatnego jest zasadne – powiedział członek zarządu Strabag.
Przypomniał, że przez 20 lat naszej obecności w Unii Europejskiej budżet kraju został zasilony kwotą ok. 140 mld euro. – Polska dokonała dzięki tym pieniądzom ogromnego skoku, a dodatkowo zachęciły one kapitał prywatny, bo środki publiczne zawsze pociągają za sobą prywatne – powiedział, czyniąc aluzję, że i w przypadku odbudowy Ukrainy środki publiczne doprowadzą do tego, że prywatni inwestorzy podejmą się realizacji swoich działań.
Wojciech Trojanowski ostrzegł też, że jeśli Polska „prześpi” okres przygotowań i prac projektowych, to nie dość, że nie skorzystamy na uczestnictwie w odbudowie, to jeszcze będziemy zmagać się z negatywnymi skutkami odbywającej się za wschodnią granicą wielkiej rekonstrukcji: inflacją, brakiem rąk do pracy, wzrostem cen materiałów budowlanych. – Jednym z pierwszych działań jest ulokowanie tematu na poziomie rządowym i administracyjnym – powiedział.
Jest jeszcze jedna Kwestia, która niepokoi przedsiębiorców, zwłaszcza tych, którzy już mają doświadczenia z działalności na terenie Ukrainy, to przestrzeganie zasad compliance i transparentności wszystkich przetargów. – To dwa tematy, które powinny być adresowane do ministra odpowiedzialnego za odbudowę. A działania w zakresie instytucji, które mogą te działania finansować i rozwiązań prawnych rozwiązań, to zadanie na teraz – dodał członek zarządu Strabag.
Skorzystać z doświadczeń GDDKiA
Tomasz Żuchowski z GDDKiA był inicjatorem powołania zespołu roboczego ds. pomocy Ukrainie. – Pomysł zrodził się z trzech czynników. W Polsce mamy duża skalę inwestycji, które trzeba zrealizować, ale mają one swój początek i koniec. Jesteśmy sąsiadami Ukrainy. Jako inwestor drogowy mamy doświadczenie wydatkowania ogromnych miliardów na budowę dróg. Po 2004 roku byliśmy największym beneficjentem unijnym, wypracowaliśmy też procedury – wyjaśnił.
Korzystając z tego doświadczenia, GDDKiA chce wesprzeć stronę ukraińską nie tylko w odbudowie zniszczonych dróg, ale też rozwijaniu infrastruktury drogowej tam, gdzie jej nie było lub gdzie jej standard pozostawiał wiele do życzenia.
GDDKiA jest członkiem CEDR, organizacji skupiającej dyrektorów administracji drogowych w Europie. To właśnie w ramach poszczególnych jej grup ma powstać zespół roboczy. – Zaproponowałem przygotowanie, z udziałem Ukrainy, pakietu rozwiązań proceduralnych i metodycznych odnoszących się do przepływów finansowych, bezpieczeństwa wejścia na ten rynek podmiotom z całej Europy, w tym z Polski. To ważne, żeby uniknąć sytuacji, w których chcąc pomóc, jedni ucierpią kosztem drugich – powiedział. Rada dyrektorów CEDR miesiąc temu zaakceptowała ten pomysł i grupa robocza została powołana.
– Zaproponowałem, by działała ona pod naszym kierownictwem – z racji sąsiedztwa i bardzo istotnej roli, jaką odegrała w czasie wojny Polska. Jesteśmy na etapie tworzenia tej grupy. Zbieramy ekspertów. Chcemy jeszcze przed wakacjami rozpisać mapę drogową, która określi, czym będziemy się zajmować.
Zapytany o to, co może stanowić największą przeszkodę we współpracy, Żuchowski odpowiedział, że kluczowe jest odpowiednie poustawianie priorytetów i wskazanie, czemu mają służyć podejmowane działania. – To spowoduje, że bez względu na podejście i partykularne interesy, będziemy w stanie wszystko przedyskutować – podsumował.
Najważniejsze to być przy stole
Karolina Markowska, która moderowała rozmowę, zauważyła, że w odbudowie Ukrainy kluczowy będzie udział sektora prywatnego. – Sama pomoc zagraniczna nie pozwoli na rekonstrukcję. Eksperci mówią, że inwestorzy prywatni będą musieli wyłożyć 100–150 mld dol. Rodzi to pytanie o gwarancje krajowe – powiedziała i zadała Radosławowi Kwietniowi pytanie o to, jakie instrumenty gwarancyjne oferuje reprezentowana przez niego instytucja.
Członek zarządu Banku Gospodarstwa Krajowego zauważył, że struktura finansowania będzie oparta na dużych podmiotach międzynarodowych, takich jak Bank Światowy czy Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju, instytucje – z Unią Europejską na czele, a także krajach o największym potencjale finansowym (wskazał na USA, Niemcy czy Japonię). – Kraj taki jak Polska też ma dużą i znaczącą rolę do odegrania. Najważniejsze to być przy stole, gdzie ustala się warunki i planuje dalsze działania. W przeciwnym razie trudno będzie wejść do gry – powiedział Radosław Kwiecień. Zapewnił też, że „BGK już jest przy tym stole”.
Przyznał, że choć nie wiadomo jeszcze, jakie zasady finansowania tych wielkich inwestycji zostaną przyjęte, to jedno jest pewne: bez mechanizmów gwarancyjnych banki i sektor prywatny nie wykażą zainteresowania, aby zainwestować środki.
BGK oraz Korporacja Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych miały przygotowane już wcześniej mechanizmy dla firm działających w Ukrainie, ale moratorium wprowadzone przez bank centralny Ukrainy doprowadziły do zatrzymania tych procedur. Moratorium obowiązuje od 24 lutego 2022 roku i obejmuje realizowanie płatności zagranicznych. Możliwe są jedynie transfery związane z wojskowym programem mobilizacyjnym, co de facto oznacza zakaz przelewów walutowych z Ukrainy na zewnątrz.
– Jako BGK wspieramy też lokalne instytucje, m.in. Kredobank. Mamy bezpośrednie linie gwarancyjne z Komisją Europejską, dzięki czemu Kredobank może udzielać kredytów – kontynuował Kwiecień.
Kolejnym ważnym zadaniem jest zbudowanie w Ukrainie instytucji rozwoju podobnych do BGK i KUKE. Nie można przecenić roli ram prawnych, które zapewnią transparentność, działania przeciwoligarchijne i przeciwkorupcyjne, które są z punktu widzenia zachodnich mechanizmów finansowania nieakceptowalne – mówił Kwiecień, przestrzegając, że bez przygotowania prawnego środki międzynarodowe czy unijne nie zostaną uruchomione.
O co pytają firmy zainteresowane udziałem w odbudowie Ukrainy? – Pytają, czy będzie finansowanie, czy będą podstawione kredyty i na jakie okresy. Chcą wiedzieć, w jaki sposób będzie można dostać ubezpieczenie KUKE. Słuchamy wątpliwości przedsiębiorców, ale mam wrażenie, że to, co funkcjonowało przed wojną, dobrze zabezpiecza interesy polskich przedsiębiorców, którzy wcześniej działali już przecież w Ukrainie – podsumował.
Procedury trzeba egzekwować
Dariusz Blocher wyraził przekonane, że zmiany, które odważą inwestorów zagranicznych do inwestowania, nastąpią w Ukrainie, ale nie będzie to kwestia miesięcy. Procedury i regulacje można przyjąć w kilka tygodni, ale ważniejsze jest to, w jaki sposób zostaną one przyjęte przez uczestników rynku i jak będzie wyglądała egzekucja tych regulacji.
Jego zdaniem takie korzystne zmiany już się dzieją. – W 2007 roku zamknąłem oddział Budimeksu w Ukrainie, bo nie byłem w stanie zrozumieć tego rynku. Za to w 2020 r. startowaliśmy w przetargu na budowę sarkofagu, w którym zostanie zamknięty reaktor w Czarnobylu. Przetarg odbył się według standardów Banku Światowego. Wzięli w nim udział przedsiębiorcy z zagranicy i nie mieliśmy takich problemów jak w zwykłym przetargu – powiedział.
Firmy, które są zainteresowanie uczestnictwem w odbudowie Ukrainy, zachęcił do tego, b już teraz szukały partnerów i poznawały lokalny rynek.
– Powinniśmy też szkolić studentów, którzy późnej wrócą do Ukrainy, by umieli budować według naszych standardów, które są bardzo nowoczesne i nie różnią się od zachodnich – dodał.
Ukraina musi być gotowa na inwestycje
Dmytro Bojarczuk, wicedyrektor wykonawczy CASE Ukraine, zwrócił uwagę na różnice w kulturze biznesowej, co manifestuje się tym, że że wiele relacji biznesowych w Ukrainie opiera się na relacjach nieformalnych. Z tego powodu osoby z Zachodu mogą odnosić wrażenie, że coś odbywa się nieprawidłowo. – W Ukrainie nie wszystko zapisujemy. Tworzymy relacje i biznesy, w ten sposób przyciągamy inwestycje – powiedział.
Przekonywał, że ustawodawstwo ukraińskie nie różni się zasadniczo od regulacji w Polsce i Unii Europejskiej, momentami jest wręcz skopiowane. Problem polega na tym że te zasady nie odzwierciedlają rzeczywistości ukraińskiej. Kraj stoi przed poważnym wyzwaniem, którym jest przygotowanie się do tego, by zaabsorbować zagraniczne inwestycje. – Nie wszystko, co usłyszymy, będzie przyjemne i łatwe do zaakceptowania, ale jeszcze bardziej nieprzyjemne będzie, jeśli plany powstaną w oparciu o nieprawdziwe założenia po stronie ukraińskiej – przestrzegł Bojarczuk. Polscy biznesmeni mówią, ze muszą być gotowi, by zainwestować w Ukrainie, a Ukraina musi być gotowa, by w niej zainwestować – dodał.