Ostatnie tygodnie to niespokojny czas i wiele nowych wyzwań. Priorytet na dziś i na najbliższe miesiące z punktu widzenia resortu rolnictwa?
Z pewnością bezpieczeństwo żywnościowe. Ukraina to potężny eksporter m.in. zbóż. Jeżeli ukraińscy rolnicy nie obsieją pól, nie będzie zbiorów. Dlatego w kontekście wojny w Ukrainie musimy szczególnie dbać o to, żeby tegoroczne plony w Polsce były odpowiednio wysokie. Tym bardziej że mówimy o żywności, której wystarczyć musi nie tylko dla Polaków, ale i dla przebywającej w naszym kraju, kilkumilionowej już, grupy uchodźców.
Jak zapewnić bezpieczeństwo żywnościowe?
To zagadnienie bardzo szerokie. Jedną z kluczowych kwestii są np. ceny nawozów. Ceny, które od kilku miesięcy rosną m.in. z powodu wzrostu cen gazu. Polscy rolnicy muszą być w odpowiedni sposób zaopatrzeni w nawozy, aby tegoroczne plony nie spadły, dlatego czynimy starania, żeby wdrożyć dopłaty do zakupu nawozów. To jeden z czynników warunkujących wysokości plonów.
Kilka dni temu KE nie zaakceptowała polskiego wniosku o uruchomienie dopłat.
Wniosek, o którym mowa, po raz pierwszy składaliśmy w styczniu. W związku z brakiem odpowiedzi ze strony KE, ponownie złożyliśmy wniosek 20 marca, czyli jeszcze przed atakiem Rosji na Ukrainę. Dziś sytuacja uległa diametralnej zmianie. Po ataku Rosji KE wydała komunikat o możliwym wsparciu z powodu wojny. Nasz poprzedni wniosek został więc zmodyfikowany i 6 kwietnia ponownie wysłany do KE. Tym razem odwołujemy się do innych podstaw prawnych, zawartych w komunikacie Komisji Europejskiej z 24 marca, i liczymy na akceptację, ponieważ bezpieczeństwo żywnościowe jest równie ważne jak militarne i energetyczne. Europa doskonale zdaje sobie z tego sprawę.
Ukraina nazywana jest „spichlerzem Europy”. Jak groźne mogą być ewentualne niedobory produktów rolnych?
Ukraina do tej pory eksportowała średnio 30 milionów ton zbóż rocznie. To bardzo dużo. Znaczący spadek eksportu ukraińskich produktów rolnych z pewnością zostawiłyby ślad na rynkach żywnościowych świata. Oczywiście wszystko zależy od długości działań wojennych i wielkości obszarów, które te działania obejmą. Wszystko zależy od tego, czy uda się zboże zasiać i, co równie ważne, czy uda się je zebrać. Sytuacja jest dynamiczna, dlatego jesteśmy w stałym kontakcie ze stroną ukraińską.
Co mówią? Jakie są prognozy?
Podczas rozmów z ministrem rolnictwa Ukrainy wielokrotnie słyszałem, że tam, gdzie wkroczyli Rosjanie, nie pozwalają oni rolnikom obsiewać pól, że strzelają do nich. Rosjanie niszczą też infrastrukturę, wysadzają składy paliw. Wiele wskazuje na to, że w tym roku może być dużo mniej zboża. Dlatego szczególnie trzeba troszczyć się o to, żeby w nadchodzącym sezonie produkcja zbóż w Polsce była na najwyższym możliwym poziomie. Kolejną kwestią jest przetwórstwo. Na terenie Ukrainy zniszczono bardzo wiele zakładów przetwórczych typu młyny, piekarnie czy wytwórnie makaronu.
Polska może pomóc?
Strona ukraińska zwróciła się do nas m.in. z prośbą o to, by surowce z ich kraju mogły być u nas przetwarzane, by wracały do Ukrainy już jako gotowe produkty. Polska może pomóc także w eksporcie ukraińskiego zboża w związku z blokadą ukraińskich portów na Morzu Czarnym. Do eksportu mogą zostać wykorzystane m.in. nasze porty nad Morzem Bałtyckim.
Jak mocno wojna uderzy w światowy rynek żywności?
Polska może czuć się bezpieczna, natomiast nie wszystkie kraje są w podobnej sytuacji. Od lat bardzo duży odsetek ukraińskiego zboża, podobnie jak paszy, trafia do krajów arabskich i krajów Afryki Północnej. Brak dostaw z Ukrainy już w tej chwili jest tam mocno odczuwalny. Jeśli wojna będzie trwać, może się niestety okazać, że w tamtych rejonach zacznie brakować żywności.
Dlatego zakupem polskiego zboża zainteresowany jest m.in. Egipt?
Egipskie władze są zainteresowane podjęciem współpracy z Polską, a raczej rozszerzeniem tej współpracy, bo pamiętajmy, że Egipt jest od lat naszym coraz ważniejszym partnerem handlowym. W tej chwili eksportujemy do Egiptu bardzo dużo jabłek, drobiu i zboża. Egipt, który widzi zagrożenie dostaw z Ukrainy, poszukuje alternatywnych kierunków dostaw. Stąd zainteresowanie m.in. Polską. Dla polskich rolników to dobra wiadomość, bo nowe rynki zbytu to zawsze zwiększenie możliwości eksportu. Z pewnością w najbliższym czasie eksport żywności z Polski będzie coraz większy.
To dobry moment, żeby sprzedawać żywność? Polska jest bezpieczna?
Oczywiście. Tak jak wspominałem wcześniej, Polska jest nie tylko samowystarczalna żywnościowo, ale ma także duże nadwyżki żywnościowe. Nasze bezpieczeństwo nie jest zagrożone. Żywności wystarczy dla wszystkich - dla Polaków i dla osób, które przybyły z Ukrainy. Jedyny aspekt, który może nas niepokoić, to ceny, bo m.in. mniejszy eksport żywności z Ukrainy powoduje w całej Europie wzrost cen. Oczywiście robimy wszystko, żeby Polacy w możliwie jak najmniejszym stopniu odczuli te podwyżki.
ONZ ostrzega, że ceny żywności, i tak już wysokie, mogą w najbliższym czasie drastycznie wzrosnąć. Jak się zabezpieczyć?
W tej chwili rosnące ceny żywności są niestety faktem. To dzieje się nie tylko u nas, więc całkowite zabezpieczenie się przed tym bardzo niekorzystnym trendem nie jest możliwe. Tym, co możemy zrobić, jest łagodzenie tej trudnej sytuacji. Łagodzenie wzrostu cen jest możliwe. Czynimy to poprzez m.in. wszelkiego rodzaju subwencjonowanie, działania takie jak wspomniana już walka o dopłaty do nawozów, obniżenie akcyzy na paliwo czy obniżenie do zera podatku VAT na podstawowe produkty żywnościowe. To wszystko podobnie jak pomoc antyinflacyjna, czyli bezpośrednia pomoc dla rodzin, dla konsumentów, umożliwiająca kupno odpowiednich produktów żywnościowych, to działania mające przeciwdziałać nadmiernemu wzrostowi cen. Tych działań jest naprawdę wiele. Bez nich sytuacja z pewnością wyglądałaby znacznie gorzej.
Mówiliśmy o Ukrainie. A Rosja? To także duży rynek żywnościowy. Możliwe są problemy?
To zupełnie inna sytuacja. Ukraina jest dużym eksporterem. Rosja jest dużym producentem, ale przede wszystkim dużym konsumentem, wiec problemy są raczej po jej stronie. My zaprzestaliśmy eksportu do Rosji m.in. nasion. To ważny czynnik w nakładaniu sankcji ekonomicznych. Jeśli chodzi o rynek żywnościowy, Polska nie ma obecnie w Rosji prawie żadnych kontraktów żywnościowych, więc ewentualne niedobory z tego kierunku nie są dla nas żadnym problemem. Jedynym problemem, który pojawił się w ostatnim czasie, był problem jabłek. Z powodu embarga jabłka przeznaczone na rynek białoruski i rosyjski zostają w Polsce. To bardzo duże ilości owoców, których z dnia na dzień nie uda się umieścić na innych rynkach, dlatego planujemy dopłaty do skupu jabłek deserowych, przeznaczonych do przetwórstwa. To działanie, które pozwoli rolnikom zachować dochód, a zarazem zdejmie z rynku owoce, których z powodu embarga nie uda się sprzedać. Obecnie wszystkie rynki są stabilne. Rynek zboża, rynek mleka, jajek, drobiu i wołowiny, łącznie z problematycznym przez chwilę rynkiem wieprzowiny. Wszystkie rynki są stabilne i wykazują tendencje wzrostowe.
Wspólna polityka rolna i Europejski Zielony Ład. Pojawiają się głosy, że ze względu na obecną sytuację geopolityczną wymagana jest rewizja przynajmniej części założeń. Zmiany są konieczne?
Zdecydowanie tak. Poruszałem ten temat m.in. na ostatnim posiedzeniu Rady Ministrów Rolnictwa UE. Moim zdaniem w związku z wojną w Ukrainie należy zweryfikować podejście do Europejskiego Zielonego Ładu. I to zostało zrozumiane. Jest już m.in. deklaracja o zawieszeniu do tej pory obowiązkowego wyłączenia z produkcji rolnej 4 procent gruntów. Zgodnie z nowymi wytycznymi, te grunty będzie można wykorzystywać do celów produkcji rolnej. W momencie, gdy dla całej Europy ważne jest zwiększenie wielkości upraw, to bardzo dobra decyzja. Drugi z moich wniosków dotyczył redukcji ilości stosowanych w rolnictwie środków ochrony roślin. Redukcja jest oczywiście konieczna, bo chodzi nie tylko o środowisko, ale także o jakość żywności, ale według mnie trzeba to robić spokojnie, stopniowo, systematycznie zastępując środki używane obecnie innymi, bo gwałtowne redukcje spowodować mogą gwałtowny spadek plonów, a na to z pewnością, zwłaszcza w obecnej sytuacji, nie możemy sobie pozwolić. To, co udało się osiągnąć, to odsunięcie w czasie ewentualnych zamysłów redukcyjnych emisji CO2. To dobra wiadomość.
Europa patrzy dziś na Zielony Ład z innej niż jeszcze kilka tygodni temu perspektywy?
Z pewnością. Myślenie o bezpieczeństwie żywnościowym jest dziś na forum europejskim doskonale widoczne.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.