Powroty do przeszłości. Rolnictwo się unowocześnia, ale czerpie z dawnych metod

Powroty do przeszłości. Rolnictwo się unowocześnia, ale czerpie z dawnych metod

Rolnictwo
Rolnictwo Źródło: Wikimedia Commons
W rolnictwie wiele technologii tylko ulepszono, a niektóre poradniki sprzed stuleci i teraz śmiało można byłoby polecać jako lekturę uzupełniającą. Bo rolnictwo, jak mało który sektor gospodarki, wiele innowacji wdrożyło dawno temu i korzysta z nich do dziś.

Losy ludzkości tak dziwnie się układają, że wraca do pewnych technologii po dziesiątkach, jeśli nie setkach lat. Niektóre są ulepszane, a ich pierwotne przeznaczenie się nie zmieniło. Bywało i tak, że choć powstały teoretyczne szkice niektórych urządzeń, to dopiero po upływie czasu udawało się je przekuwać na działające maszyny.

W innych wypadkach okazuje się, że powrót do tego, co było, spowodowało nadmierne zaufanie nowym rozwiązaniom. Tak jest w przypadku współczesnego rolnictwa, które korzysta z wielu nowinek (np. się cyfryzuje), lepszych maszyn, ale gdy tylko to możliwe, czerpie z doświadczeń poprzedników sprzed stuleci. Nie tylko po to, by wpisywać się w rolnictwo proekologiczne i oznaczać swoje produkty znaczkiem „eko”.

Oczapowski – człowiek od rad z XIX w.

Zmiany w rolnictwie nie następują jedynie drobne modyfikacje tego, co już zna. Przykładem może być trójpolówka, która przez wieki się zmieniała, a potrafiła przybierać nawet kształt siedmiopolówki. W Polsce trójpolówka na dobre upowszechniła się dopiero w trakcie rozbicia dzielnicowego w XIII w., potem zastąpił ją system płodozmianowy, który pozostał w rolnictwie do dzisiaj.

Co ciekawe, w przeszłości na takie pomysły wpadano metodą prób i błędów, bo średniowieczni rolnicy nie mieli dostępu do danych o glebie. Dawano ziemi „odpocząć”, po tym, jak zauważono, że jej nadmierne eksploatowanie przynosi coraz gorsze plony. Obecnie różnica jest taka, że wiemy dokładnie, dlaczego tak się dzieje. W kwestii gleb i tego, jak są ważne dla rolnictwa, sporo do powiedzenia miał Polak – Michał Oczapowski. W jego publikacjach z XIX w., które nawet teraz zdają się aktualne, można znaleźć np. takie tezy:

„Na roli żyznej nie ma potrzeby siać tak gęsto jak na chudej; a zatem i nasienie się na niej oszczędza. W gruncie zamożnym korzenie roślin rozpościerają się i krzewią obficiej, wydają wiele łodyg, które nie tylko, że tłumią chwasty, ale i same do znacznej wyrastają grubości”.

Oczapowski swoje zalecenia w wielu książkach, swoistych poradnikach dla rolników i gospodarzy z XIX w., wydawał na podstawie własnych doświadczeń i obserwacji. Jego porady się nie zestarzały, ponieważ to on radził ówczesnym rolnikom, by nic nie marnowali i przeznaczali na kompost. Polecał też stosowanie wapna. W dodatku Oczapowskiemu można przypisywać wprowadzenie do polskiego rolnictwa terminu próchnicy (choć co do jej właściwości trochę się pomylił, ale nie on jeden).

Walka z glebą i insektami

Podobnie jest z pestycydami, które ludzkość zna od tysiącleci, a od XIX w. zaczęła je unowocześniać. W Mezopotamii stosowano siarkę do odstraszania owadów, Chińczycy używali pyretrum (naturalnej substancji do walki z insektami) już w I w. naszej ery. Pyretrum, czy ogólnie pyretryny, są stosowane w środkach, które można bez problemu kupić i dziś. Na szczęście ludzkość odeszła od szkodliwych pestycydów, jak np. tych bazujących na nikotynie (zakazano ich używania m.in. w UE).

Poszukiwania lepszych i wydajniejszych metod nie ograniczały się wyłącznie do nawozów i płodozmianu. Zmieniały się też narzędzia. Przez stulecia glebę spulchniano radłem. Gdy z użycia zaczął je wypierać pług, był jeszcze narzędziem, które nie odwracało gleby. Dopiero w połowie XVIII w. powstał model pługu znany także współczesnym rolnikom. Różnica jest taka, że nie jest już ciągnięty przez zwierzęta, a maszyny. Metoda działania pozostała ta sama, choć dla pługa pojawiły się alternatywy, jak maszyny do siewu bezpośredniego.

Rolnictwo w kooperacji z naturą

W Polsce miedzę kojarzy się raczej ze sporami, m.in. za sprawą filmu „Sami swoi”, jako coś, co dzieli. Jednak, gdy zapomnimy o miedzy jako motywie w kulturze, okaże się, że dla okolicznych pól nie ma nic lepszego, jak fragment „ziemi niczyjej”. To o tyle zaskakujące, że do pewnego momentu przyjmowano, że każdy skrawek pola warto przeznaczyć pod plony.

Teraz historia zatacza koło. Jeszcze w PRL-u i po 1989 r. skupiano się na scalaniu rozproszonych pól, aby poprawić efektywność roli. Walka z szachownicą pól (czyli rozdrobnieniem gruntów) w wielu regionach była jak najbardziej wskazana, utrudniała np. meliorację i miała negatywny wpływ na kondycję gospodarstw. Teraz jednak następuje częściowe odwrócenie tego trendu, bo miedze wróciły do łask, choć nie zawsze występują pod tą nazwą.

Te wydzielone fragmenty między polami, ale też powstające w sadach,nazywa się pasami kwietnymi czy miedzami kwietnymi lub śródpolnymi, pasami zieleni. To nic innego jak zostawione same sobie bądź nie (można planować, jakie konkretne gatunki kwiatów się tam posadzi), pasy gruntu, które przynoszą szereg korzyści.

W takich pasach mogą zamieszkiwać dzikie zwierzęta, owady, które są naturalnymi wrogami szkodliwych dla roślin istot. Pasy kwietne poprawiają retencję wodną, pozytywnie wpływają też na jakość gleby, a rośliny na nich rosnące można później skosić i np. przekompostować. Taki niezagospodarowany pas staje się więc czymś na kształt ekologicznego buforu i domu dla ptaków czy owadów zapylających.

M.in. wspomniane miedze i planowanie gruntów tak, aby tuż obok powstawały pasy kwietne, zadrzewienia, wpisują się w nurt ekorolnictwa, które poza wydawaniem plonów, ma też nie niszczyć gleby i nieść sporo dobrego dla przyrody.

(Nie)powrót do ekorolnictwa

O tym, jak ważne jest, by rolnictwo współgrało z przyrodą, przekonali się Chińczycy, których pomysł na walkę z plagami zakończył się tragicznie. Wybicie wróbli na przełomie lat 50. i 60. XX w. sprawiło, że w Państwie Środka doszło do plagi szarańczy. W efekcie, w kraju zapanował głód, a tylko dlatego, że zniszczono populację naturalnego wroga szarańczy – wróbla.

Ten ekologiczny nurt w rolnictwie krąży wokół tego, co teraz nazywamy gospodarką o obiegu zamkniętym, a dla rolników sprzed stuleci było oczywistością. Do użytku wróciły wyciągi roślinne do walki z chwastami, a jako nawozy stosowane są kompost czy gnojowica. Po kilku dekadach zachwycenia się innowacjami w chemicznych środkach ochrony roślin, stosowania syntetycznych nawozów, obserwuje się powrót do tego, co już się sprawdziło.

Rosnąca mechanizacja gospodarstw rolnych, a także postępująca cyfryzacja, stanowią dodatkowy atut ekologiczno-tradycyjnego podejścia do rolnictwa. Skoro rolnicy „zrzekli się” części ułatwień, jak stosowanie niektórych oprysków, to dostali do ręki nowe narzędzia, które ułatwiają im codzienną pracę. Nadal nie ma też bardziej bliskiego przyrodzie i naturze sektora gospodarki, tak zależnego od pór roku. Rolnictwo, choćby wynaleziono jeszcze setki nowych maszyn, nie ucieknie od tego, co przynoszą pory roku.


Bibliografia:

  • Roczniki Gleboznawcze, T. XXIII, Z. 2, Warszawa / Mieczysław Koter / Michał Oczapowski jako twórca chemii rolniczej w Polsce


Nauka to polska specjalność
Rok Ignacego Łukasiewicza

Przeczytaj inne artykuły poświęcone polskiej nauce