Koszmar Boeinga trwa. Po fatalny 2019 rok rozciągnął się na kolejne miesiące roku 2020. Po tragicznych w skutkach wypadkach modelu 737 Max i wiążącym się z tym uziemieniem samolotów, w procesach firmy wykrywano kolejne nieprawidłowości. Większość z nich wyszła na jaw w ramach śledztwa i procesu ponownej certyfikacji „maxów”. Wykryto m.in. wadliwe oprogramowanie, które było przyczyną katastrof, błędy i niedociągnięcia w fabrykach, zatajanie i bagatelizowanie kluczowych informacji. Konsekwencją były wielomiliardowe straty i zmiana na stanowisku prezesa.
Na dokładkę koronawirus
Do szeregu wyzwań, z którymi zmagała się firma w 2019 roku, teraz dołączył koronawirus. Boeing poinformował właśnie o wstrzymaniu na dwa tygodnie pracy w swoich fabrykach. Proces wygaszania produkcji rozpocznie się w poniedziałek, a linie staną ostatecznie w środę 1 kwietnia. „Te działania są podejmowane, aby zapewnić bezpieczeństwo pracownikom, im rodzinom i lokalnej społeczności” – napisano w komunikacie firmy.
W trakcie, gdy linie montażowe będą zamknięte, firma ma zamiar przeprowadzić gruntowne odkażanie, które pozwoli na bezpieczny powrót do pracy. Boeing zapewnił także, że wszyscy pracownicy, który odbędą przymusowe wolne, otrzymają swoje wynagrodzenia.
777X
Nadzieją firmy jest nowy model 777X. Samolot zamówiły już największe linie lotnicze na świecie. Boeing pochwalił się kontraktami z takimi firmami jak ANA, British Airways, Cathay Pacific, Emirates, Etihad, Lufthansa, Qatar i Singapore. W największej wersji 777-9, nowy Boeing będzie mierzył ponad 76 metrów długości, niemal 20 m wysokości, a rozpiętość skrzydeł, których końcówki rozkładają się podczas lotu, wyniesie prawie 73 metry. Zasięg maszyny podany przez producenta wynosi 13,5 tys. km, a na pokładzie zmieści się 426 pasażerów.
Czytaj też:
Czy Boeing upadnie jeszcze w tym roku?
Boeing 777-9