Krystyna Romanowska: Czy sztuczna inteligencja jest przedmiotem rozmów ludzi zajmujących się profesjonalnie fotografią? Czy czegoś się obawiają?
Adam Tuchliński: Fotografia zawsze ulegała zmianom pod wpływem technologii. Właściwie fotografowie przez lata byli przyzwyczajeni do tego, że co chwilę wybucha rewolucja.
Najpierw była dagerotypia, która wymagała odpowiedniego sposobu pracy z modelem i przestrzenią. Kolejne techniki, takie jak kolodion czy następne wykorzystywane innowacyjnie przez ludzi, zmieniały oblicze fotografii. Pojawienie się aparatu Leica i fotografowanie na taśmie filmowej spowodowało rozwój fotografii ulicznej, reporterskiej, dokumentalnej. Potem nastała era fotografii cyfrowej – trzeba się było nauczyć korzystania z tej technologii.
Do lat 2000 fotograf był czarodziejem – potrafił rozcieńczyć chemikalia, wlać je do kuwety, położyć białą kartkę i spowodować, że na niej pojawił się obraz. Nikt nie wiedział, jak to się robi, była to w pewien sposób wiedza tajemna.
Fotografia cyfrowa spowodowała, że ta tajemnica zmieściła się w przeciętnym telefonie i fotografowie stracili monopol na tworzenie obrazów.
Sztuczna inteligencja jeszcze dalej przesuwa granice utraty tego monopolu, dlatego – my fotografowie – patrzymy na nią z perspektywy potencjalnych zagrożeń. Chociaż „zagrożenie” to pewnie złe słowo – nie wiemy jeszcze, czy zagraża naszej profesji. Wiemy, że na pewno zagraża społeczeństwu – spowoduje społeczną dezinformację i zwiększy liczbę fake newsów.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.