W bieżącym tygodniu ważnym wydarzeniem na rynku ropy naftowej było wygasanie czerwcowych kontraktów na ten surowiec. Przebiegło ono bez tak dramatycznych ruchów, jakie widzieliśmy miesiąc temu, gdy wygasały kontrakty majowe, a notowania ropy w Stanach Zjednoczonych spadły do prawie minus 40 USD za baryłkę. Tym razem na rynku panowały niezakłócone wzrosty.
Obecna sytuacja na rynku ropy naftowej różni się istotnie od fundamentów sprzed miesiąca. Obawy dotyczące przepełnienia magazynów zniknęły, ponieważ zaczęły spadać zapasy ropy naftowej w Stanach Zjednoczonych. Pierwszy niewielki spadek zapasów pojawił się w poprzednim tygodniu, a w bieżącym tygodniu raporty pokazały już znaczną zniżkę.
Zarówno Amerykański Instytut Paliw, jak i Departament Energii USA, podały, że zapasy ropy naftowej w Stanach Zjednoczonych w poprzednim tygodniu spadły o prawie 5 mln baryłek. Był to zaskakujący wynik, ponieważ oczekiwano wzrostu zapasów ropy o około milion baryłek. Informacje te wpłynęły pozytywnie na ceny ropy naftowej, ponieważ rozbudziły w inwestorach nadzieje na to, że spadki zapasów mogą się powtórzyć także w kolejnych tygodniach. Jest to realistyczny scenariusz, ponieważ amerykańskie firmy łupkowe obniżają wydobycie ropy szybciej, niż tego oczekiwano.
Nadal jednak najważniejszym czynnikiem ryzyka w prognozowaniu scenariusza wzrostowego na rynku ropy naftowej jest niepewność dotycząca popytu na ten surowiec. Łagodzenie obostrzeń związanych z pandemią, zwłaszcza w zakresie transportu, istotnie poprawia perspektywy dla popytu, ale przyszłe tempo rozprzestrzenienia się koronawirusa nadal stoi pod znakiem zapytania.
Czytaj też:
Lekceważenie ryzyk nie może trwać wiecznie