Dodatek solidarnościowy – co to jest?
Dodatek solidarnościowy jest to wsparcie o wysokości 1,4 tys. złotych miesięcznie przysługujące osobom, które straciły pracę z powodu pandemii koronawirusa. Można je otrzymać najwcześniej za miesiąc, w którym osoba uprawniona złożyła wniosek. Za osobę pobierającą dodatek solidarnościowy opłaca się składki emerytalną i rentową, a także składkę zdrowotną. Płatnikiem składek na te ubezpieczenia jest ZUS. Nalicza je od kwoty dodatku solidarnościowego. Jednak składki nie pomniejszają wypłaty, ponieważ są finansowane z budżetu państwa.
Zgodnie z ustawą o dodatku solidarnościowym przyznawanym w celu przeciwdziałania negatywnym skutkom COVID-19, świadczenie przyznawane jest maksymalnie na 3 miesiące, w okresie od 1 czerwca do 31 sierpnia 2020 r. osobom, które były zatrudnione na podstawie umowy o pracę i z którymi umowa o pracę została rozwiązana po 15 marca 2020 r., albo uległa rozwiązaniu z upływem czasu, na który była zawarta.
Aby zakwalifikować się do przyznania dodatku, należy spełnić kilka warunków.
Dodatek solidarnościowy – kto może go otrzymać?
O świadczenie mogą wnioskować osoby, z którymi z powodu COVID-19 pracodawca po 15 marca 2020 r. rozwiązał umowę o pracę za wypowiedzeniem lub po tym terminie ich umowa o pracę na czas określony wygasła.
Warunkiem otrzymania dodatku solidarnościowego jest podleganie ubezpieczeniom społecznym z tytułu umowy o pracę przez łączny okres co najmniej 60 dni w 2020 r. Świadczenie przysługuje również osobom bezrobotnym, czyli już zarejestrowanym w urzędzie pracy. Otrzymanie dodatku solidarnościowego oznacza zawieszenie wypłaty zasiłku dla bezrobotnych oraz stypendium na szkolenia lub podnoszenie kwalifikacji.
Dodatek solidarnościowy – jak złożyć wniosek?
O świadczenie można wnioskować wyłącznie drogą elektroniczną, na Platformie Usług Elektronicznych ZUS. – Wypłata świadczenia następuje w ciągu kilku dni od złożenia wniosku. Z naszych danych wynika, że częściej o środki wnioskują kobiety – 58 proc. Pod względem wieku największa liczba wniosków – ok. 32 proc. – pochodzi od osób między 26. a 35. rokiem życia" – poinformowała prof. Gertruda Uścińska.
Czytaj też:
Maląg: Trwają prace nad planem działania w przypadku drugiej fali koronawirusa