Kilka dni temu minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau przyjął rozpoczynającego urzędowanie w Polsce Ambasadora ChRL Sun Linjiang. Jak informuje MSZ, podczas spotkania poruszono najważniejsze elementy współpracy gospodarczej Polski i Chin, które – co podkreślił minister Rau – powinny być oparte na wzajemności, równym dostępie do rynków i niedyskryminacji.
Jednocześnie od ponad roku trwają prace nad nowelizacją ustawy o Krajowym Systemie Bezpieczeństwa. Jeden z zapisów mówi, że dostawców infrastruktury dla sieci 5G będzie oceniać rządowe Kolegium ds, Cyberbezpieczeństwa, a jednym z kryteriów będzie to, czy dostawca znajduje się pod wpływem państwa spoza UE bądź NATO. Firmy, które zostaną uznane za dostawców wysokiego ryzyka, zostaną właściwie wykluczone z polskiego rynku telekomunikacyjnego. Zapis ten może wykluczać chińskich dostawców m.in. Huawei i ZTE.
O to, jak oba te fakty wpływają na stosunki Polski z Chinami i jaki mogą mieć wpływ na nasze stosunki gospodarcze, zapytaliśmy ekspertów do spraw Chin: Radosława Pyffela i Leszka Ślazyka.
Radosław Pyffel, autor książki „Biznes w Chinach- jak odnieść sukces w chińskim świecie", członek Rady Azjatyckiej Nowej Konfederacji
Przede wszystkim godnym uwagi jest to, że w Polsce ponownie rezyduje ambasador Chin. Od kwietnia do września tego roku stanowisko to było nieobsadzone. Minister Rau regularnie odbywa spotkania na najwyższym szczeblu, a kilka miesięcy temu nawet osobiście pojechał - jako jeden z pierwszych szefów dyplomacji z krajów europejskich - do Chin, by spotkać się z chińskim ministrem spraw zagranicznych Wang Yi. To z pewnością tworzy dobry klimat do rozmów. Ale w ostatnich kilkunastu latach wielokrotnie mieliśmy do czynienia z „dobrym klimatem do rozmów” i niewiele z tego wynikało.
Wielkim wyzwaniem pozostaje, to że kochamy w Polsce wielką geopolitykę, strategiczne sojusze i polityczne wizje. I dlatego pytania, które dziennikarze zadają politykom, i dyskusja o Chinach toczy się wokół woli politycznej i tego, czy chcemy, czy nie chcemy, być aktywni, a nie - jak to ewentualnie zrobić. A czas leci, zmieniają się Chiny, zmienił się świat. Swoją rozbudowaną agendę relacji z tym krajem utrzymują nasi partnerzy z Unii Europejskiej, jak Niemcy, Francja.
W mojej ostatniej książce „Biznes w Chinach - jak odnieść sukces w chińskim świecie” rozmawiam z polskimi przedsiębiorcami, którzy radzą sobie w Chinach i na rynkach międzynarodowych. I w trakcie tych rozmów nawiązujemy do chińskiego przysłowia „Oczami ogarniaj duży obraz, a małymi rączkami konkretne sytuacje”. Trzeba cieszyć się, że z rozmów, wizyt, wielopoziomowego dialogu i dyplomatycznej aktywności na szczeblu samego szefa dyplomacji. To jest ważne. Jednak najlepsze pomysły czy wizje polityczne pozostaną na papierze, jeśli nie zostaną przekute w konkretne działania. Jeśli zabraknie tych przysłowiowych „małych rączek”, to pozostaniemy w miejscu, na etapie dyskusji o politycznych wizjach, psucia relacji często przypadkowymi wypowiedziami wysokich rangą polskich polityków i późniejszego ich cierpliwego naprawiania.
Żyjemy w świecie wielkich geopolitycznych zmian, a przed nami wielkie dylematy. Niezauważanie ich byłoby infantylne. Ale do tego wielkiego obrazu, trzeba dodać „małe rączki”. I tylko wtedy mamy szanse na konstruktywne relacje z drugą potęgą gospodarczą świata, przynoszące realne korzyści obywatelom naszego kraju, które wyjdą poza formułę w najlepszym przypadku miłego, kurtuazyjnego dialogu.
Leszek Ślazyk, twórca portalu chiny24.com i podcastu „Chiny według Leszka Ślazyka”
Wewnętrzne rozgrywki polityczne w naszym rządzie sprawiają, że w stosunku do Chin zachowujemy się, jakbyśmy mieli rozdwojenie jaźni. Z jednej strony deklarujemy dobre stosunki i chęć współpracy, słyszymy to choćby z ust prezydenta Dudy czy ministra Raua. Z drugiej zaś cały czas toczy się spór wokół chińskich technologii i procedujemy nowelizację ustawy o Krajowym Systemie Cyberbezpieczeństwa, która robienie interesów z Chińczykami wyklucza.
Ta sprzeczność między słowami a czynami jest widoczna, nie tylko dla nas, ale także dla naszych partnerów z Chin. Nie można zapominać, że to bardzo dumny naród, który oczywiście na pierwszym miejscu stawia interesy, ale nie zapomina o afrontach. A przecież takim afrontem jest choćby fakt, że gdy chiński prezydent Xi Jinping gościł w Polsce w 2016 r. razem z prezydentem Dudą ogłosił, że powstaną wielkie inwestycje na Jedwabnym Szlaku, m.in. hub logistyczny pod Łodzią, które sprawią, że Polska stanie się ważnym punktem na drodze handlowej łączącej Azję z Europą. Minęło 5 lat i nic się nie wydarzyło. Może przy naszej niskiej kulturze politycznej to bez znaczenia, ale z punktu widzenia kultury Wschodu prezydent Xi Jinping stracił twarz. Zapowiedział, że coś się wydarzy i to się nie wydarzyło. Takie sytuacje sprawiają, że tracimy wiarygodność jako partnerzy – bo skoro polski prezydent deklaruje, że coś się wydarzy, a potem z niewiadomych (choć w sumie wiadomych, bo dotyczących wewnętrznych rozgrywek politycznych) przyczyn nic się nie wydarza, to znaczy, że nie warto z nami robić interesów. My na tym tracimy, inni zyskują, jak choćby Węgrzy, którzy w zasadzie przejęli Jedwabny Szlak, budując połączenie kolejowe między Budapesztem a portem w Pireusie, czy Estończycy i Łotysze, którzy organizują transport promowy chińskich towarów. Przespaliśmy swoją szansę, bo ważniejsze dla nas są wewnętrzne gierki polityczne, a nie wzmacnianie Polskiej gospodarki.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.