O nowym stanowisku poinformował na festiwalu Atlantic w Waszyngtonie dyrektor Facebooka ds. komunikacji i były wicepremier Wielkiej Brytanii Nick Clegg. Kroki podejmowane przez serwis mają związek ze zbliżającymi się w USA wyborami.
– Jeśli ktoś wyrazi poglądy lub podzieli się treściami, które łamią nasze standardy społeczności, pozwolimy na to na naszej platformie, jeśli uznamy, że interes publicznyprzewyższa ryzyko potencjalnych szkód – stwierdził Clegg. Od teraz będziemy traktować wypowiedzi polityków jako ważne treści informacyjne, które z reguły powinny być widoczne i słyszane. – dodał.
Przedstawiciel Facebooka podkreślił, że „cenzura lub tłumienie dyskursu politycznego jest sprzeczna z tym, co spółka reprezentuje”.
– W otwartych demokracjach wyborcy słusznie uważają, że co do zasady powinni być w stanie sami ocenić, co mówią politycy – mówił Clegg – Jesteśmy orędownikami wolności słowa i bronimy jej w obliczu prób jej ograniczenia – dodał.
Politycy, a wzywanie do przemocy i sprawdzanie fake newsów
Nowe stanowisko Facebooka zostało rozwinięte w opublikowanym oświadczeniu, w którym wyjaśniono na czym ma polegać niedopuszczanie przez Facebooka treści nawołujących do przemocy oraz zwolnienie polityków z mechanizmów wykrywania fake newsów.
„Kiedy podejmujemy decyzję co do wiarygodności wiadomości, oceniamy wartość interesu publicznego danego słowa pod kątem ryzyka wyrządzenia szkody. Równoważąc te interesy, bierzemy pod uwagę szereg czynników, w tym okoliczności specyficzne dla danego kraju, takie jak to, czy trwają wybory, czy kraj jest w stanie wojny; charakter przemówienia, w tym to, czy odnosi się ono do zarządzania, czy do polityki; oraz strukturę polityczną kraju, w tym kwestię, czy kraj ma wolną prasę. Oceniając ryzyko wyrządzenia szkody, wezmą pod uwagę rozmiar szkody" – czytamy w oświadczeniu.– „Na przykład treści, które mogą podżegać do przemocy, mogą stanowić zagrożenie bezpieczeństwa, które przewyższa wartość interesu publicznego. Każda z tych ocen będzie miała charakter całościowy i kompleksowy i będzie uwzględniać międzynarodowe standardy praw człowieka” – dodano.
Zmienia się także podejście Facebooka do sprawdzania fake newsów w postach polityków.
„Opieramy się na zewnętrznej weryfikacji faktów, żeby pomóc w ograniczeniu rozprzestrzeniania się fake newsów i innych rodzajów wirusowych dezinformacji, takich jak memy lub zmanipulowane zdjęcia i filmy. Nie uważamy jednak, aby właściwe było ocenianie debat politycznych i zapobieganie docieraniu przemówień polityków do odbiorców oraz poddawanie ich publicznej debacie i kontroli. Dlatego Facebook zwalnia polityków z naszego zewnętrznego programu sprawdzania faktów” – oświadczyła firma. – „Oznacza to, że nie będziemy wysyłać treści organicznych ani reklam od polityków do naszych zewnętrznych partnerów sprawdzających fakty. Gdy jednak polityk udostępnia wcześniej podważone treści, w tym linki, filmy i zdjęcia, planujemy ograniczać te treści, wyświetlać powiązane informacje od naszych weryfikatorów prawdziwości treści i nie zezwolimy na ich umieszczanie w reklamach”. – dodano.
Czytaj też:
Premier zachęca, by „skasować PiS”? Internauci wykorzystali słowa Mateusza Morawieckiego