Avatar 2 za potężny. Popsuł projektory w japońskich kinach

Avatar 2 za potężny. Popsuł projektory w japońskich kinach

„Avatar: Istota wody”
„Avatar: Istota wody” Źródło:Walt Disney Studios
Wizja Jamesa Camerona w filmie Avatar 2: Istota Wody była po prostu zbyt wielka. Nie podołała jej część japońskich kin, w których zaczęły psuć się projektory. Pracownicy byli zmuszeni obniżyć jakość, by widzowie mogli odbyć seans bez problemów technicznych.

Aż 13 długich lat zajęło Cameronowi wyprodukowanie drugiej części Avatara. Rozmach produkcji, najnowsze efekty graficznie i specjalnie okazały się zbyt ambitne dla… kin, w których firm jest obecnie wyświetlany.

Z Kraju Kwitnącej Wiśni zaczęły bowiem docierać doniesienia, że Avatar 2: Istota Wody pokonał sprzęt w japońskich kinach. Obsługa musiała zaś użyć drastycznych środków, by okiełznać tytaniczną produkcję.

Avatar 2 psuje projektory w Japonii

Wiele kin w całym kraju zaczęło zgłaszać problemy techniczne z Avatarem 2. Niektóre placówki były zmuszone nawet do odwołania seansów i zwrócenia widzom pieniędzy za bilety. Film był bowiem tak potężny, że zawieszał i resetował projektory, m.in. w kinach sieci United Cinemas, Toho czy Tokyu Corp.

W czym problem? Avatar 2: Istota Wody wykorzystuje technologię high frame rate (HFR), a film wyświetlany jest w 48 klatkach na sekundę zamiast w standardowych 24 FPS-ach. Co ciekawe, film wykorzystuje HFR tylko w scenach akcji, a dialogi i mniej aktywne momenty nadal są w 24 klatkach.

Najpewniej doprowadziło to do sytuacji, gdzie film z początku wyświetla się prawidłowo, lecz podczas pierwszej potyczki sprzęt po prostu się zacinał, nie mogąc obsłużyć podwójnej liczby klatek. Z dostępnych informacji wynika, że jedno z japońskich kin w mieście Nagoja rozwiązało problem redukując liczbę klatek do klasycznych 24.

Japońskie kina znane są z powolnych inwestycji w modernizacje projektorów, więc problemy nie są szczególnym szokiem. Kto może ich jednak winić? Filmy w 48 FPS-ach są tak rzadkie, jak białe święta w Polsce.

Filmy kręcone w 48 FPS nadal wyjątkowo rzadkie

Filmy w 48 klatkach znane są już od pewnego czasu, ale technologia ta nie przyjęła się zbyt powszechnie wśród producentów i reżyserów.

Najczęściej 48 FPS przyjmuje raczej rolę chwytu marketingowego i powodu, by nieco podwyższyć cenę biletu. Z drugiej strony każdy gracz wie, że więcej klatek oznacza większą płynność wyświetlanej treści. W filmach działa to jednak nieco inaczej niż w interaktywnych grach.

Sławniejszymi produkcjami pyszniącymi się 48 klatkami był Gemini Man z 2019 r. (reż. Ang Lee, w roli głównej Will Smith). Reżyser Peter Jackson także bawił się technologią w trylogii Hobbita – Niezwykła podróż (2012), Pustkowie Smauga (2013), Bitwa Pięciu Armii (2014). Także wtedy technologia HFR niekoniecznie przekonała do siebie widzów.

Czytaj też:
„Avatar: Istota wody” to zaproszenie w głąb nieokiełznanej wyobraźni
Czytaj też:
Czy w słynnej scenie z „Titanica” mogły przeżyć dwie osoby? James Cameron kończy temat