Polska Agencja Kosmiczna poinformowała 9 sierpnia 2023 roku, że polski lot na Międzynarodową Stację Kosmiczną jest już pewny. „Nasz astronauta będzie testował technologie krajowych firm, realizował eksperymenty i program edukacyjny skierowany do uczniów” – czytamy w komunikacie POLSY.
Jest to efekt porozumienia podpisanego przez Ministerstwo Rozwoju i Technologii z Europejską Agencją Kosmiczną. Umowa negocjowana była przez kilka miesięcy w ścisłej współpracy z Polską Agencją Kosmiczną. Polaka na ISS zawiezie Axiom Space – amerykańska firma obsługująca Stację Kosmiczną na zlecenia NASA. Umowę w tej sprawie podpisały ESA i Axiom Space 4 sierpnia br.
Na razie nie podano oficjalnie nazwiska wspomnianego astronauty, ale nieoficjalnie sprawa jest niemal pewna. Jedynym kandydatem jest bowiem Sławosz Uznański, na co dzień pracownik CERN i astronauta Europejskiej Agencji Kosmicznej. Przypominamy rozmowę, którą przeprowadziliśmy z nim w styczniu tego roku, gdy o jego locie zaczynało się już mówić w kuluarach.
Marcin Haber, Wprost.pl: Ostatnio zrobiło się o Panu bardzo głośno za sprawą wiadomości, o której jeszcze porozmawiamy. Jednak już od lat zajmuje się Pan badaniami w ciekawym i dla wielu bardzo tajemniczym miejscu, czyli Wielkim Zderzaczu Hadronów w Europejskiej Agencji Badań Jądrowych CERN. Jak wyglądała droga do tego punktu?
Dr Sławosz Uznański, CERN, ESA: Jeszcze przed rozpoczęciem pracy w CERN-ie, pracowałem we francuskim przemyśle i tam robiłem doktorat. We Francji jest taka możliwość, że można to robić bezpośrednio na zamówienie przemysłowe. W moim przypadku była to STMicroelectronics (francusko-włoskie przedsiębiorstwo produkujące układy elektroniczne – przyp. red.). To wiodąca firma z branży półprzewodników w Europie. Projektowałem dla nich technologię mikroelektroniczną dla zastosowań przemysłu kosmicznego. Były to projekty tworzone na zamówienie Europejskiej Agencji Kosmicznej. Ta technologia jest w ESA wykorzystywana do dziś.
Po obronie doktoratu, dostałem kilka różnych propozycji. Chciałem aplikować bezpośrednio do NASA i ESA, na mojej liście był też CERN. Nie mam obywatelstwa amerykańskiego, więc jako Polak nie mogłem pracować i projektować dla NASA. Gdy chciałem aplikować do ESA, to Polska nie była jeszcze jej członkiem, co również mnie dyskwalifikowało, naturalnie więc trafiłem do CERN-u.
Na przeczekanie?
Trochę tak. CERN zaproponował mi bardzo ciekawy program po doktoracie. Miałem się zająć przeprojektowaniem systemu kontroli mocy naszego dużego akceleratora LHC, czyli Wielkiego Zderzacza Hadronów.
Moją silną stroną było to, że miałem doświadczenie z przemysłu kosmicznego i projektowania systemów kosmicznych, a oni mieli problemy z promieniowaniem w tunelu, gdzie akcelerator ulegał awarii. Urządzenia nie działały w odpowiedni sposób. Wraz z zespołem, którego byłem menedżerem, zaprojektowaliśmy nowy system.
W CERN jestem inżynierem kontroli systemów elektronicznych. Nadal zajmuję się projektami badawczo-rozwojowymi z tego zakresu. Druga funkcja, którą dostałem dzięki temu, że wymieniłem jeden z większych systemów w akceleratorze LHC, to bycie jedną z osób odpowiedzialnych za fizykę Wielkiego Zderzacza Hadronów. Obecnie pracuję trochę pomiędzy jedną a drugą funkcją. Prowadzę swój zespół inżynierski, który projektuje systemy, a z drugiej strony nadal uczestniczę i pomagam w operacji akceleratora.
Powiedział Pan o francuskiej uczelni i doktoracie we Francji. Jeśli jednak czyta nas teraz polski uczeń, który właśnie kończy szkołę średnią i marzy o pracy w CERN-ie, nie mówiąc już nawet o zostanie astronautą ESA, co takiego powinien zrobić? Jaką ścieżkę naukową wybrać?
Dziś już nieco trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, gdyż od dawna nie jestem związany z akademicką częścią polskich uczelni, ale mam dla takich osób dwie podstawowe rady.
Pierwsza to, aby próbowali trafić do dużego instytutu naukowego, gdzie możliwe będzie budowanie technologii. Żeby to zrobić, trzeba zbudować swoją ekspertyzę i być dobrym w tym, co się robi. To tyczy się zarówno pracy w CERN-ie, jak i aplikowania do programu dla astronautów w Europejskiej Agencji Kosmicznej.
Druga rada: Żeby wyspecjalizować się w jakiejś dziedzinie, trzeba ją lubić. Ja zawsze polecam, aby wybrać taki kierunek nauki, który jest interesujący i który pociąga do zdobywania wiedzy. Wtedy ta długoterminowa motywacja pozwala zbudować kompetencje i dojść do takiej granicy wiedzy, która pozwoli nam się w niej swobodnie poruszać
Oczywiście potrzeba nieco szczęścia, ale ja uważam, że szczęście się optymalizuje konsekwentnie, ucząc się i budując kompetencje.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.