Na rynku ma miejsce tendencja, która na pierwszy rzut oka jest trudno wytłumaczalna. Mimo spadających nastrojów konsumenckich i spowolnieniu wzrostu płac nadal rośnie sprzedaż detaliczna. Konsumenci są elementem, który utrzymuje gospodarkę na powierzchni. „Sprzedaż detaliczna wzrosła w listopadzie realnie o 5,2 proc. rok do roku, wobec 4,8 proc. w październiku. Dane były wyraźnie lepsze od prognoz rynkowych. I jakby nie współgrały z innymi elementami konsumenckiej układanki. Indeksy nastrojów konsumentów spadają, płace zwalniają, a sprzedaż … przyspiesza. Możliwe, że jest to po prostu opóźniony efekt nowej rundy transferów socjalnych” – czytamy w komentarzu Ignacego Morawskiego, analityka Spotdata. Ekspert uważa, że może być to efekt transferów socjalnych, z rządowym programem "Rodzina 500+" na czele, które dopiero teraz zostały zauważone w statystykach.
Niebezpieczny element
Warto pamiętać, że konsumpcja jest jednym z najbardziej niebezpiecznych elementów, na którym można opierać stabilność gospodarki. „Bezrobocie jest stabilne i na razie nie widać sygnałów zmiany tego trendu, a to sprawia, że popyt konsumpcyjny jest solidny. Największym natomiast testem dla konsumpcji będzie ewentualny wzrost inflacji na początku roku, który może „zjeść” część wzrostu płac realnych. Wtedy zobaczymy prawdziwy test siły polskiego konsumenta” – podkreśla Morawski.
Czytaj też:
Kupujemy nie tylko produkt, ale też związane z nim emocje