„Zamienię monety z czasów PRL na auto lub quada”. Sprzedawcy oczekują fortuny za stare pieniądze

„Zamienię monety z czasów PRL na auto lub quada”. Sprzedawcy oczekują fortuny za stare pieniądze

Banknoty PRL
Banknoty PRL Źródło:KW
Aukcje starych monet i banknotów przyciągają uwagę wielu kolekcjonerów. Pieniądze sprzed kilkudziesięciu lat, jeżeli są zachowane w idealnym stanie, osiągają wysokie ceny. Właściciele pieniędzy z poprzedniej epoki coraz częściej oczekują kosmicznych kwot. W sieci jest mnóstwo takich ofert — niektórzy sprzedawcy oczekują nawet 100 tys. zł za swoje kolekcje.

Na popularnych portalach aukcyjnych trwają licytacje peerelowskich monet i banknotów. Wiele z nich już na starcie osiąga niebotyczne kwoty. Jeden z internautów wystawił monetę o nominale 5 groszy z 1949 roku. Cena wywoławcza to 3 999 zł. „Zapraszam do kupna monety. Rzadkość — lekka skrętka, odmiana B. Moneta pochodzi z mojej kolekcji” — zaznaczył w opisie.

Monety z czasów PRL. Dawne pieniądze są warte fortunę

W tej samej cenie została wystawiona dziesięciozłotówka z Tadeuszem Kościuszko na awersie. Jak zapewnia właściciel, moneta z 1970 roku jest w stanie menniczym. „Unikat” — zaznaczył w opisie sprzedawca. Nieco większej kwoty, co najmniej 4,5 tys. zł, oczekuje z kolei właściciel monety o nominale 10 zł z 1967 roku. Tym razem na awersie jest Karol Świerczewski. To próba technologiczna — czytamy w tytule ogłoszenia.

Wysoko wyceniona została także inna dziesięciozłotówka z 1965 roku. „Moneta w bardzo ładnym stanie – okołomenniczym. Nike — skrętka ok. 310 stopni” – zaznaczył właściciel pieniądza z poprzedniej epoki. Cena wywoławcza wynosi 4 999 zł. Inny sprzedawca wycenił dawną monetę o nominale 20 zł, potocznie nazywaną „wieżowiec i kłosy” na kwotę 5,2 tys. zł. „Kolekcjonerska moneta PRL bez znaku mennicy” – zaznaczył w ogłoszeniu.

Pieniądze z poprzedniej epoki to nietypowa nisza na rynku

Przeglądając kolejne oferty sprzedaży pieniędzy, można odnieść wrażenie, że grupa miłośników numizmatyki znalazła nietypową niszę na rynku lub potrafi sprzedać stare monety i banknoty za znacznie wyższą kwotę od nominału. Aby przyciągnąć uwagę potencjalnych klientów czy kolekcjonerów wiele osób próbuje wyróżnić swoje ogłoszenie. Jedni czynią to za pomocą specjalnych wpisów czy kolorowych czcionek, inni podnoszą ceny swoich monet, zaznaczając w krótkich opisach hasła typu: „unikat”, „piękna moneta” czy „rzadkość”. Na tym jednak nie koniec pomysłowości sprzedawców.

Właściciele monet mają jeszcze inne sposoby, by zarobić na nich krocie. Jednym z nich jest oferowanie starych pieniędzy z gradingiem. Jest to określanie kategorii stopnia, stanu zachowania pieniędzy. Monetę wkłada się do plastikowego pudełka, zwanego slabem. Przy ocenie monety posługuje się liczbami od 1 do 70. Im wyższa cyfra, tym lepszy stan zachowania pieniędzy.

Sprzedawcy zwracają także uwagę na drobne szczegóły, które mogą mieć olbrzymie znaczenie dla kolekcjonerów. Monety z tzw. odwrotką lub skrętką cieszą się dużym zainteresowaniem kupujących. Odwrotka to moneta, na której orzełek jest odwrócony o równe 180 stopni względem rewersu. Z kolei skrętka, jak wskazuje nazwa, charakteryzuje się skręconym stemplem. Wzajemna orientacja rysunków rewersu i awersu nie wynosi ani 0, ani 180 stopni.

Sprzedawca dawnych pieniędzy. „Zamienię monety z czasów PRL na auto lub quada”

„200 zł XXX lat PRL. Próba. Destrukt monety. Jedyne takie na świecie” – zaznacza pan Jarosław. Swoją wyjątkową monetę próbną wycenił na 14 999, 99 zł. Jeden z internautów wystawił w sieci banknot o nominale 100 000 zł z 1990 roku ze Stanisławem Moniuszko na awersie. Jego wartość wycenił na niemal 17 tys. zł. „Ekstremalnie rzadka seria banknotu CL oznaczona w katalogu stopniem rzadkości L9 (znane maksymalnie 1 notowanie aukcyjne w stanie UNC)” – informuje właściciel w opisie. Nie jest to jednak najwyższa cena za sprzedaż starych monet czy banknotów.

Na 20 tys. zł swoją kolekcję wycenił kolejny właściciel starych monet. Jak zaznaczył w popularnym portalu ogłoszeniowym, jest gotów zamienić ją na auto/quada lub inne wartościowe przedmioty. Inny z internautów, który również chce spieniężyć swoją dotychczasową kolekcję monet okolicznościowych PRL, wycenił swoje zbiory na kwotę 49 990 zł. Wiele osób nie kryje zaskoczenia wysokimi kwotami, jakich żądają sprzedawcy starych monet.

Internauci nie kryją zaskoczenia wyceną dawnych monet

„Skąd oni biorą takie wyceny? Im dalej w las, tym drożej” – piszą internauci. Zaskoczenia nie kryją także eksperci, którzy przeglądali zdjęcia i opisy monet przeznaczonych do sprzedaży. Ich zdaniem wycena monet nie odpowiada ich realnej wartości.

Zamiast kilkudziesięciu tysięcy złotych za oferowaną kolekcję polskich władców, eksperci z tej branży wycenili ją na maksymalnie kilkaset złotych. Za taką kwotę można je nabyć w kilku grupach numizmatycznych w mediach społecznościowych. Za podobną cenę można kupić banknoty o różnych nominałach zarówno z czasów II RP, jak i okresu PRL. A takie oferuje w sieci jeden ze sprzedawców, który za mocno zniszczone banknoty, oczekuje kwoty 50 tys. zł.

Właściciel starych monet chce 110 tys. zł. Można je nabyć znacznie taniej

W niczym to nie przeszkadza kolejnym sprzedawcom oferować starych pieniędzy za wybujałe kwoty. „Moneta o nominale 1 zł. Cena 82 tys. zł” – zachęca kolejny właściciel do zakupu zniszczonego już bilonu z poprzedniej epoki. Eksperci i kolekcjonerzy, którzy oglądali monetę, wycenili ją w cenie nominału. Nie byli zainteresowani jej nabyciem.

Najwyższa kwota, jakiej oczekuje jeden z ogłoszeniodawców w sieci za monety z czasów PRL to 110 tys. zł. Na tyle właściciel wycenił ponad sto monet o nominałach 50 groszy oraz 1, 2, 5, 10, 20 i 100 zł. Eksperci wycenili tę kolekcję znacznie poniżej oferowanej kwoty.

Rekordowe licytacje zaskoczyły sprzedawców. Chcą zarobić krocie na monetach

„Skąd tak duże zainteresowanie dawnymi pieniędzmi?” – zastanawia się wiele osób w mediach społecznościowych. Zdaniem ekspertów dzieje się tak z kilku powodów. W tym roku miało miejsce kilka rekordowych licytacji, które zadziałały na sprzedawców niczym magnes. Za monetę o nominale 5 zł z tzw. rybakiem uzyskano ponad 8,2 tys. zł.

Jeszcze drożej została wylicytowana dziesięciogroszówka z 1973 roku bez znaku mennicy. Najrzadsza i najsłynniejsza moneta okresu PRL została sprzedana za 33 tys. zł, chociaż jej cena wywoławcza wynosiła 5 tys. zł. Za inne, na pierwszy rzut oka, zwykłe stare monety ich właściciele uzyskali na aukcjach po kilka tysięcy złotych. – Wiele osób po przeczytaniu takich wiadomości również chce szybko się wzbogacić, oferując swoje kolekcje starych monet. Liczą, że znajdzie się kolekcjoner, który zapłaci kilka, kilkanaście, a czasem i kilkadziesiąt tysięcy złotych — twierdzą eksperci.

Wysyp kolekcjonerów nakręca rynek. Numizmatyka to dywersyfikacja portfela

Zdaniem Piotra Kosanowskiego, założyciela projektu Portal Numizmatyczny jest duża grupa klientów, którzy numizmatykę traktują jako formę dywersyfikacji portfela, dzieląc go np. ze złotem, akcjami czy innymi formami aktywów inwestycyjnych. — Wiele nowych osób to stricte inwestorzy, ale gros osób to ci, co pouciekali z oszczędnościami z banków i próbują za wszelką cenę zamienić żywą gotówkę na aktywa — dodał ekspert.

Kolekcjonerzy obawiają się kolejnego wysypu drogich ofert we wrześniu. W przyszłym miesiącu odbędzie się licytacja najdroższej polskiej monety. Numizmatyczna perełka została wyceniona na minimum 2 mln zł.

Czytaj też:
1000 zł z PRL-u warte średnią krajową? Za stare banknoty kolekcjonerzy płacą krocie
Czytaj też:
Stary banknot wisiał jako pamiątka na ścianie. Kosztował tyle, co luksusowe auto