Przechadzamy się po małym osiedlowym sklepie lub większym markecie. Nie spieszy nam się, uważnie przyglądamy się towarom na półkach. Porównujemy ceny, sprawdzamy promocje, analizujemy skład produktów. Zastanawiamy się co kupić, by wieczorem przygotować smaczną kolację, bo przecież przyjdą goście. Aż tu nagle, chwila nieuwagi i przykładowo szklana butelka z napojem ląduje na sklepowej posadzce. Klienci wokół mierzą nas przenikliwymi spojrzeniami, a pracownica sklepu żwawym krokiem i groźną miną zmierza w naszym kierunku. Czy za chwilę staniemy się biedniejsi?
Odpowiedzialność za szkody w sklepie
Czy jesteśmy winni? Praktycznie w każdym sklepie są dziś kamery. System monitoringu może rozwiązać te wątpliwości. Jeśli okaże się, że szkoda wyniknęła z powodu naszej nieostrożności, to musimy zapłacić za zniszczony towar. Jeśli jednak zdarzenie wyniknęło z powodu niedopatrzenia pracownika sklepu, który np. źle ustawił towar na półce, to nie musimy płacić.
Niezależnie od sytuacji, jeśli wokół nie ma pracownika sklepu, to powinniśmy takiego poszukać i poinformować o zaistniałej szkodzie. Zarówno jako klienci, jak i pracownicy sklepu, nie chcielibyśmy się natknąć na rozlany napój obok dziesiątek kawałków stłuczonego szkła.
Czytaj też:
Od rana tłok w Dino, parkingi pełne. Wiemy, na co polują klienci
Dziecko stłukło butelkę w sklepie. Co wtedy?
Osoby do 13. roku życia zwolnione są z z odpowiedzialności cywilnej, więc nie mogą same być pociągnięte do odpowiedzialności za wyrządzoną w sklepie szkodę. Wtedy odpowiedzialność spoczywa na barkach rodziców, którzy powinni uiścić opłatę. Chyba że udowodnią, iż powstała szkoda nie była spowodowana przez dziecko, a właśnie przez niedopatrzenie ze strony sklepowego personelu.
Niezależnie od sytuacji, warto podejść do sprawy ze spokojem i próbować dogadać się polubownie. Krzyki i wulgaryzmy nie pomogą, a tylko zaognią sytuację.
Czytaj też:
Chcą mieć 1000 sklepów w Polsce. Wiemy, kiedy to się stanie