To moskiewskie centrum, które nielegalnie, wręcz przemocą przejęło kierowanie lotem, doprowadziło do niechybnej katastrofy twierdzi Antoni Macierewicz. Z posłem PiS, przewodniczącym Zespołu Parlamentarnego ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy Tu-154M z 10 kwietnia 2010 r. w najnowszym Do Rzeczy rozmawia Joanna Lichocka.
Ponadto w Do Rzeczy: Semka o medialnej nagonce na ekspertów Macierewicza, Gmyz o odpowiedzialności za katastrofę i Jarosław Kaczyński o Powstaniu Warszawskim. A także: czy prof. Kleiber dołączył do smoleńskich szaleńców, jak MEN promuje film o Wałęsie i czy książę Harry zamierza się ustatkować.
Okazuje się, że ten sam Edmund Klich, który publicznie bronił Rosjan i atakował polskich pilotów, wcześniej wysłał do premiera raport. Opisał w nim działanie moskiewskiego centrum, które nielegalnie, wręcz przemocą przejęło kierowanie lotem i doprowadziło do niechybnej katastrofy. Klich udowodnił to w swoim raporcie bardzo precyzyjnie i przekazał jako oficjalne stanowisko akredytowanego przedstawiciela mówi w rozmowie z Joanną Lichocką Antoni Macierewicz. Wg cytowanego przez Macierewicza raportu Klicha, miało być tak: Z centrum moskiewskiego o kryptonimie Logika wydawano polecenia wieży kontroli lotów na lotnisku Smoleńsk-Siewiernyj. Z ustaleń dziennikarzy Gazety Polskiej wiemy, że w Moskwie polecenia te wydawał gen. Benediktow jeden z byłych dowódców sił specjalnych podczas wojny w Afganistanie. Przekazywał je płk. Krasnokutskiemu, który ignorując decyzje obecnych w wieży kontrolerów, de facto objął dowodzenie. Pułkownik Plusnin formalnie dowódca ekipy kontrolerów próbował ratować Tu-154 i wielokrotnie domagał się od Moskwy zamknięcia Siewiernego i wskazania lotniska zapasowego. Moskwa jednak odmówiła mówi Macierewicz w Do Rzeczy. W jego opinii to tak, jakby na rozkaz z Moskwy robiono wszystko, by wciągnąć ich w pułapkę bez wyjścia... Rozmowa z Antonim Macierewiczem w nowym Do Rzeczy.
A Piotr Semka komentuje medialną nagonkę na ekspertów z zespołu Macierewicza. Trudno się oprzeć wrażeniu, że prokuratorzy znający tekst zeznań naukowców uznali, iż wypadli oni w przesłuchaniach na tyle słabo, że przy odrobinie kreatywności można ich ośmieszyć. Kontrolowany wyciek pasował ekipie Tuska z trzech powodów: odgrzewał antypisowskie klisze smoleńskie przed referendum w Warszawie; ułatwiał wykpienie idei prof. Michała Kleibera o spotkaniu ekspertów, a medialnie przykrywał decyzje o umorzeniu wątków cywilnych w śledztwie smoleńskim pisze Semka w Do Rzeczy.
Z kolei Cezary Gmyz pisze o tym, czy jest szansa, żeby ktokolwiek odpowiedział za katastrofę. Prokuratura znalazła co prawda wiele błędów i uchybień w przygotowaniach do lotu, jednak aktu oskarżenia nie wysłała do sądu. Żadna z najważniejszych osób odpowiedzialnych za zaniedbania nie poniesie odpowiedzialności karnej. Większość rodzin ofiar smoleńskiej tragedii może złożyć jeszcze zażalenie na postanowienie prokuratury. Jednak nawet jeśli sąd uwzględni zażalenie i nakaże wznowienie postępowania, to i tak niewiele to zmieni. Prokuratura badała bowiem ewentualną odpowiedzialność pod kątem artykułu 231 kodeksu karnego, mówiącego o niedopełnieniu obowiązków bądź przekroczeniu uprawnień. Przestępstwo to zaś przedawnia się po pięciu latach. Teoretycznie sprawcy będą mogli odetchnąć z ulgą w kwietniu 2015 r. To jednak tylko teoria. Znając tempo pracy prokuratury i sądów, już dziś można z dużą dozą prawdopodobieństwa powiedzieć, że Donald Tusk i podlegli mu urzędnicy mogą spać spokojnie. Jedyną osobą, która może jeszcze coś w tej sprawie zrobić, jest Jarosław Kaczyński pisze Gmyz.
W Do Rzeczy również profesor Michał Kleiber. Szef Polskiej Akademii Nauk nie kryje, że jest mocno zdziwiony tym, co się dzieje wokół niego od kilkunastu dni. W swojej propozycji, by zorganizować debatę poświęconą katastrofie smoleńskiej, w której wzięliby udział eksperci rządowego zespołu Macieja Laska i naukowcy z zespołu parlamentarnego Antoniego Macierewicza, nie widzi niczego nadzwyczajnego. Oba zespoły od dawna kwestionują wzajemne ustalenia i wytykają sobie niekompetencję. W interesie społecznym leży, aby wyciszać emocje i spróbować przynajmniej poszukać wyjścia z tego klinczu, w jakim się znaleźliśmy. I temu miał służyć mój pomysł tłumaczy w rozmowie z Do Rzeczy prof. Kleiber. Podkreśla, że nie stoi za tym żaden interes polityczny czy partyjny, co niektórzy usiłują mu przypisywać. Czy profesor dołączył do groma smoleńskich szaleńców?
Na łamach Do Rzeczy także o filmie Wałęsa. Człowiek z nadziei, który jeszcze nie trafił na ekrany kin, a już stał się polskim kandydatem do Oscara. Z nachalną promocją filmu rząd tak się spieszy, że zanim ostatnią część tryptyku Andrzeja Wajdy obejrzy tzw. szary człowiek, ma już materiał edukacyjny formatujący młodzież ponadgimnazjalną i nauczycieli. Na dwa tygodnie przed wejściem Wałęsy do kin nauczyciele historii wielu publicznych szkół gimnazjalnych otrzymali edukacyjnego gotowca, którego współwydawcą wraz z ITI Cinema jest rządowe Narodowe Centrum Kultury! 48-stronicowy, wydrukowany na papierze kredowym kolorowy Przewodnik dla nauczycieli. Z materiału wynika, że statystyczny polski nauczyciel o Lechu Wałęsie myśli źle lub bardzo źle. Trzeba mu więc przedstawić pomysły i rozwiązania, które zasadniczo odmienią sposób postrzegania naszej ikony. Jak o tym w najnowszym wydaniu tygodnika Do Rzeczy.
Na łamach Do Rzeczy również kolejny głos w dyskusji o Powstaniu Warszawskim. Tym razem Powstanie ocenia Jarosław Kaczyński. W rozmowie z Piotrem Gursztynem podkreśla, że Polak w żadnym wypadku nie może mówić, że powstanie było zbrodnią. Po pierwsze, wpisuje się to w narrację wrogów polskiej niepodległości, tych, którzy realizowali rosyjskie czy sowieckie plany zniszczenia naszej suwerenności i nadania Polsce charakteru kolonii czy protektoratu. Z tym związana była też próba przebudowy polskiej świadomości społecznej. Po drugie, jest to ahistoryczne zupełnie abstrahuje od okoliczności. Można krytykować powstanie oczywiście nie w sposób skrajnie radykalny ale na zasadzie, że wiemy, co zdarzyło się po jego wybuchu mówi Jarosław Kaczyński. Rozmowa o historii z liderem Prawa i Sprawiedliwości w nowym Do Rzeczy.
W Do Rzeczy także powiew wielkiego świata. To już prawie oficjalne. W języku brytyjskiego dworu oznacza to, że można być bliżej niż 10 metrów od ukochanej oraz że na jej policzku można złożyć przyjacielski pocałunek. Mierząc tymi kryteriami, romans księcia Harryego Windsora oraz Cressidy Bonas został zalegalizowany. Jeśli uda jej się przetrwać na kolacyjkach w towarzystwie przyszłego teścia oraz jego sztywnej żony, to znak, że sprawy zaszły daleko i jasnowłosa 24-latka ma wobec księcia poważne plany. Magazyn Tatler zamieścił już nawet Cressidę na okładce. To fakt, który daje do myślenia, zważywszy, że księżna Kate trafiła na okładkę tego pisma kilka tygodni przed ogłoszeniem oficjalnych zaręczyn z księciem Williamem Czy książę Harry pozazdrościł bratu stabilizacji?
Nowy numer Do Rzeczy w kioskach już w poniedziałek 30 września. Tygodnik jest również dostępny w AppleStore (iOS) https://itunes.apple.com/pl/app/wprost-kiosk/id459708380?mt=8 oraz w GooglePlay (Android): https://play.google.com/store/apps/details?id=com.paperlit.android.wprost#?t=W251bGwsMSwxLDIxMiwiY29tLnBhcGVybGl0LmFuZHJvaWQud3Byb3N0Il0. Prenumeratę można zamówić na stronie internetowej wydawcy - http://prenumerata.wprost.pl/zamowienie/p,do-rzeczy/.
Tygodnik Do Rzeczy to tytuł kierowany przez Pawła Lisickiego. Ukazuje się od stycznia 2013 r. Jest pismem konserwatywno-liberalnym. Wydawcą tygodnika jest spółka Orle Pióro, której inwestorem strategicznym jest Platforma Medi