Tesla wygrzebuje się z problemów spowodowanych światowym lockdownem przemysłu, który znacząco uderzył także w branże motoryzacyjną. Tesla 24 marca była zmuszona zamknąć fabrykę w San Francisco. Zakończyło to trwające kilka dni przepychanki z władzami Kalifornii, które obawiały się o zdrowie pracowników ze względu na rozprzestrzeniającą się epidemię koronawirusa. Z powodu luk prawnych nie było możliwości wydania nakazu wstrzymania prac w fabryce. Tesla według kalifornijskiego prawa nie mieści się bowiem w definicji typowego przemysłu. Wstrzymanie prac musiało zostać więc zaordynowane w procesie negocjacji.
Dzień wypłaty
Zawirowania w gospodarce spowodowały, że akcje producenta samochodów elektrycznych zanurkowały oddalając dzień, o którym mówi się od dawna. Jeśli bowiem sześciomiesięczna średnia kapitalizacja firmy wyniesie 100 mld dolarów Elon Musk dostanie zapisaną w umowach możliwość uruchomienia pierwszej transzy wykupu akcji firmy po 350,02 dolara za sztukę. Rzecz w tym, że obecnie akcje firmy warte są 798.75 dolara. Oznacza to, że gdyby doszło do wykupu, a od razu później Musk zdecydował się na sprzedaż całego pakietu, to jednorazowo wzbogaciłby się o 758 mln dolarów.
Obecnie średnia kapitalizacja za sześć miesięcy wynosi 96 mln dolarów, a cena akcji rośnie. Dzień wielkiej wypłaty zbliża się więc wielkimi krokami. Oczywiście bardzo mało prawdopodobny jest scenariusz sprzedaży wszystkich dodatkowych udziałów. Spekuluje się jednak, że dzięki uruchomieniu klauzuli Elon Musk może prześcignąć Jeffa Bezosa i zostać najbogatszym człowiekiem świata.
Czytaj też:
Majątek amerykańskich miliarderów podczas pandemii wzrósł o… 280 miliardów dolarów