W nieco ponad miesiąc w Polsce przybyło pół miliona nowych wykrytych przypadków koronawirusa. W związku z wysoką liczbą nowych zakażeń SARS-CoV-2 i coraz większym obciążeniem służby zdrowia, rząd zdecydował się na wprowadzanie kolejnych obostrzeń – zamykano restauracje, niektóre sklepy, wprowadzano naukę zdalną w kolejnych klasach itd. Opublikowano też mapę drogową dotyczącą momentu wprowadzania kolejnych obostrzeń. Przy poziomie średnio ponad 27 tys. zakażeń dziennie utrzymującym się przez tydzień, rząd zapowiadał tzw. narodową kwarantannę, czyli de facto lockdown.
Gowin: Najpierw lockdown towarzyski
W czwartek premier Mateusz Morawiecki poinformował jednak, że ponieważ sytuacja nieco się ustabilizowała, na razie władza nie sięgnie po tak drastyczne rozwiązanie. Nie oznacza to jednak, że nowych obostrzeń już nie będzie. Wicepremier Jarosław Gowin postuluje jednak w rozmowie z „Super Expressem”, by dotyczyły one raczej zamrożenia życia towarzyskiego, niż gospodarki.
Moim zdaniem najpierw należy wprowadzić obostrzenia dotyczące kontaktów towarzyskich. Wszystkie badania na świecie wskazują, że to one, a nie kontakty zawodowe, są obecnie głównym źródłem zakażeń. Obostrzenia dotyczące gospodarki należy potraktować jako ostateczną ostateczność – mówi wicepremier.
Jarosław Gowin podkreśla, że wiosenny sześciotygodniowy lockdown kosztował nas prawie 150 mld złotych. Choć wskazuje, że jesienią koszty mogłyby być nieco niższe, podkreśla, że ponowne zamknięcie gospodarki miałoby fatalne skutki, odczuwalne przez lata.
Czytaj też:
Lockdownu nie będzie. Premier ogłasza sukces. „Nie musimy wprowadzać narodowej kwarantanny”