Jeff Bezos nie jest już prezesem Amazona, ale nie raz jeszcze o nim usłyszymy. Najnowszy cel: kosmiczny wyścig

Jeff Bezos nie jest już prezesem Amazona, ale nie raz jeszcze o nim usłyszymy. Najnowszy cel: kosmiczny wyścig

Pierwszy miliard i Kindle, najpopularniejszy czytnik świata

W 1999 roku Bezos debiutował na liście miliarderów Forbesa z majątkiem wycenianym na 10,1 miliarda. W kolejnych latach majątek to rósł, to malał, ale w latach 2005-2007 „dobił” do poziomu 8,7 miliarda dolarów.

Z czasem Bezos mógł pozwolić sobie na przejmowanie mniejszych konkurentów. W 2002 uruchomił Amazon Web Services, które z początku kompilowały dane z kanałów pogodowych i ruchu online.

Świetnie znany był już klientom amerykańskim, ale w Europie mało kto kojarzył to nazwisko i w ogóle markę Amazon. Aż do 2007 roku, kiedy Bezos, niejako nawiązując do swoich biznesowych korzeni, czyli sklepu z książkami, zrewolucjonizował sposób, w jaki sposób czytamy. Na rynek amerykański trafił wtedy Kindle, czyli czytnik e-booków. Pierwsza wersja urządzenia miała 6-calowy ekran o 4-stopniowej skali szarości oraz 250 MB pamięci wewnętrznej. W pamięci mogła się pomieścić zawartość ok. 200 książek. Urządzenie kosztowało 399 dolarów (później 359 dolarów).

W kolejnych latach ukazywały się kolejne generacje Kindla, dostępne już także w innych krajach. Obecnie w sklepach znajdziemy czytniki kilku firm, ale wielu użytkowników nie zwraca na to uwagi i mianem Kindla określa każde urządzenie, które umożliwia czytanie elektronicznych książek. Tym samym produkt Amazona stał się kategorią samą w sobie – tak jak dla niektórych ludzi każde sportowe buty to adidasy, a pieluszki to zwyczajnie pampersy.

Nie wszystkie pomysły Bezosa i spółki podzieliły sukces Kindle’a. Zupełną porażką, która kosztowała firmę ponad 170 mln dolarów, był Fire Phone. Spośród innych telefonów komórkowych miał go wyróżniać zaawansowany system czterech kamerek, które śledziły twarz użytkownika tylko po to, by efektownie dostosować perspektywę interfejsu do kąta patrzenia. Klienci nijak nie zrozumieli, dlaczego mieliby kupować właśnie ten model smartfona, wobec czego firma szybko spisała ten eksperyment na straty. Zalegające w magazynach urządzenia wyprzedawano za ułamek planowanej ceny.

Amerykanin idzie na zakupy do Wallmartu albo zamawia z Amazona

Poza tym, że od czasu do czasu Amazon wprowadzał na rynek produkty, skoncentrował się przede wszystkim na rozwijaniu centrów dystrybucyjnych oraz sposobów na najszybsze i najtańsze dostarczenie klientom zamówionych towarów. Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że od organizacji logistyki nie należy oczekiwać cudów: ot, paczka ma być doręczona na czas i nieuszkodzona w czasie transportu.

Gdyby tak widział to Jeff Bezos, to dziś zarządzałby jednym z wielu sklepów internetowych, być może byłby szefem którejś z firm kurierskich. On z każdego elementu pracy w magazynach uczynił majstersztyk. Bezos nie cierpi, gdy pracownicy wykonują zbędne ruchy i nie wykorzystują każdej dostępnej sekundy na wykonanie czegoś, co ma znaczenie dla firmy. Stąd wyśrubowane do granic możliwości wymagania wobec pracowników, którzy muszą wykonywać zadania w bardzo szybkim tempie: skanować, przekładać, przenosić… Praca w magazynach Amazona szybko zaczęła się kojarzyć z wyzyskiem (choć Bezos wymyślone przez siebie procesy nazywa optymalizacją kosztów), ale jednocześnie działy HR wcale nie mają specjalnych problemów z rekrutacją ludzi do pracy – czy to stałej, czy sezonowej.

Wyzysk pracowników czy nowoczesne zarządzanie?

Dlaczego ludzie pracują w firmie, którą oskarża się o łamanie praw pracowniczych przy jednoczesnym oferowaniu mało satysfakcjonujących warunków płacowych? Wyjaśnia to choćby oscarowy film „Nomadland”: bo ta praca po prostu jest i może ją dostać każdy. Ludzie w potrzebie nie wybrzydzają.

Jessica Bruder, autorka książki, na podstawie której powstał nagrodzony film, opisuje tysiące wyrzuconych na margines życia kamperowców, którzy w „gorących sezonach”, czyli m.in. przed największymi wyprzedażami oraz Bożym Narodzeniem parkują kampery pod magazynami Amazona i przez kilka bądź kilkanaście tygodni pracują w pocie czoła, bez żadnych świadczeń zdrowotnych czy emerytalnych, bez płatnych dni wolnych. Zarobione pieniądze pozwolą im przetrwać kilka kolejnych miesięcy. Wiedzą, że nie mogą narzekać, bo następnym razem zabraknie dla nich propozycji pracy.

Credo Bezosa: „obsesja na punkcie klientów”

Bezos regularnie pisał listy otwarte do akcjonariuszy Amazona. Przedstawiał w nich wizje firmy, pisał o wyzwaniach i zmieniającym się rynku. W jednym z nich nawiązał do słynnej myśli innego wizjonera, Henry’ego Forda. Powiedział on kiedyś, że nie należy pytać klientów o to, czego oczekują, lecz zaproponować im to, o czym nawet nie mają odwagi śnić („Gdybym spytał ludzi, czego chcą usłyszałbym, że chcą szybszych koni". Więc nie pytał, lecz stworzył samochód, który z czasem stał się dostępny dla stosunkowo szerokiej grupy kupujących).

Bezos ujął to tak:

„Droga do sukcesu wcale nie jest prosta. Bardzo ważne jest, aby zapytać klientów, czego chcą, uważnie wysłuchać ich odpowiedzi i opracować plan, aby zapewnić to w sposób przemyślany i szybki (w biznesie liczy się szybkość!). Żadna firma nie mogłaby się rozwijać bez tego rodzaju obsesji na punkcie klientów. Ale to też nie wystarczy. Tym, co najbardziej pchnie nas do przodu, będą rzeczy, o które klienci jeszcze nie proszą, bo nawet o nich nie wiedzą. Musimy wymyślać to w ich imieniu. Musimy sięgnąć do naszej wewnętrznej wyobraźni o tym, co jest możliwe”.

Milion pracowników Amazona

Na koniec 2020 roku „Washington Post” donosił, że Amazon zatrudnia już ponad milion pracowników. Drugim największym rynkiem zbytu dla firmy są Niemcy, ale zakupy na platformie można robić też w kilku innych krajach. Polacy długo nie mogli się doczekać polskiej wersji serwisu (komu zależało, korzystał z niemieckiego sklepu, ale z racji naliczanych niekiedy wysokich kosztów dostawy i wyłączenia niektórych towarów z możliwości sprowadzenia do Polski, nie była to kusząca alternatywa).

To się zmieniło przed kilkoma miesiącami: 2 marca ruszyła polska witryna sklepu internetowego Amazon. Wszystko wskazuje na to, że nasz rynek nie jest dla Amerykanów szczególnie istotny, bo poza tym, że witryna działa, to nie jest w żaden sposób rozreklamowana i na pewno nie jest pierwszym wyborem dla kupujących. Czy Amazon ma na polską platformę jakiś pomysł czy też nie zamierza rzucać rękawicy Allegro, które jest największą platformą zakupową w naszym kraju? Czas pokaże.

Niewątpliwie jednak Polska jest dla Amazona ważna ze względu na znajdujące się w naszym kraju magazyny, z których towary wyjeżdżają przede wszystkim do Niemiec. W dziewięciu Centrach Logistyki (w Sadach koło Poznania, Sosnowcu, Kołbaskowie koło Szczecina, Bielanach Wrocławskich, Łodzi, Pawlikowicach koło Łodzi, Okmianach koło Bolesławca i w Gliwicach), biurze korporacyjnym, oddziale Amazon Web Services w Warszawie oraz Centrum Rozwoju Technologii Amazon w Gdańsku zatrudnienie znalazło ponad 18 tys. osób.

Najdroższy rozwód najbogatszego człowieka

Jeff Bezos na pewno nie przechodzi na emeryturę. Ma sporo biznesowych pomysłów i rozwijanie lotów pasażerskich w kosmos jest tylko jedną z nich. Jego pozycja w pierwszej piątce najbogatszych ludzi świata raczej nie jest zagrożona niezależnie od tego, czy siedzi na fotelu prezesa Amazona. W ostatnim zestawieniu listy najbogatszych wg magazynu „Forbes” ustąpił wprawdzie miejsca Bernardowi Arnault’owi, francuskiemu potentatowi z branży produktów luksusowych, właścicielowi holdingu LVMH (Louis Vuitton Moët Hennessy), ale jego majątek i tak przekracza 180 mld dolarów.

Bezos zajął pierwsze miejsce w zestawieniu, w którym zapewne nie chciał się znaleźć, ale życie pisze różne scenariusze. To ranking najdroższych rozwodów świata. W ugodzie z MacKenzie Bezos (obecnie MacKenzie Scott, bo kobieta związała się z innym mężczyzną) Bezos przekazał na rzecz małżonki 4 proc. udziałów Amazona. Niby nie dużo, ale i tak MacKenzie stałą się w jednej chwili najbogatszą kobietą w USA. W czasie pandemii, gdy klienci przerzucili się na zakupy internetowe, wartość Amazona wzrosła tak dalece, że majątek MacKenzie (i każdego innego akcjonariusza firmy) dosłownie rósł w oczach.

Była małżonka miliardera zobowiązała się do przekazania co najmniej połowy swojego majątku na cele dobroczynne. Pierwsze wielomilionowe czeki dotarły już do potrzebujących.

Czytaj też:
Bogaci chłopcy i ich drogie zabawki. O co chodzi w kosmicznym wyścigu miliarderów?