Ulubiona marka lodów Amerykanów, Ben & Jerry’s, nie będzie dłużej dostępna na okupowanych terytoriach Palestyny. Firma poinformowała, że „jest to niezgodne z wartościami społecznie świadomej marki” – informuje CNN.
Już wcześniej firma musiała odpowiadać na zarzuty klientów, że obecność w Izraelu, a przede wszystkim na terenach przezeń okupowanych, jest niezgodna z liberalnym wizerunkiem, który chce umacniać producent lodów. Jerry Greenfield i Ben Cohen, założyciele firmy, wyjaśniali, że widzą złożoność problemu, ale są zdania, że mogą „wpłynąć na pozytywne zmiany poprzez utrzymanie obecności w regionie”. Ostatecznie zadecydowali o wycofaniu swoich produktów z Palestyny, ale utrzymaniu sprzedaży w Izraelu.
Polskiemu obserwatorowi niezorientowanemu w temacie sprawa może wydać się śmieszna, bo jakie znaczenie dla stosunków międzynarodowych może mieć decyzja producentów lodów o tym, czy wyjść z jakiegoś terenu czy prowadzić na nim dotychczasowe działania. Nic bardziej błędnego! Decyzję amerykańskiej firmy (która od kilku lat jest częścią koncertu Unilever) skomentowali najważniejsi izraelscy politycy.
Premier kraju, Naftali Bennett, zarzucił producentowi, że chce się pozycjonować jako „lody antyizraelskie”. Ayelet Shaked, izraelska minister spraw wewnętrznych, napisała w poniedziałek na Twitterze, że lody Ben & Jerry’s i tak nie odpowiadają jej gustowi, a Izrael „poradzi sobie bez was”.
Ben i Jerry’s promują świat, w którym chcą żyć
Pewnie gdyby chodziło o jakąkolwiek inną markę, politycy nie prześcigaliby się w zapewnieniach, komu mniej będzie brakowało tych konkretnych lodów na terenach okupowanych. Tylko że Ben & Jerry to marka, która cieszy się w wielu krajach szczególnymi względami. Można powiedzieć, że to nie tylko lody, ale i cały system wartości, który bliski jest założycielom marki, Jerry’emu Greenfieldowi i Benowi Cohenowi.
Odkąd firma zaczęła przynosić zyski w latach 80. poprzedniego wieku, panowie wspierają lokalne kooperatywy, projekty ekologiczne i, przede wszystkim, małżeństwa homoseksualne i inne kwestie leżące na sercu ruchowi LGBT. Firma sponsoruje Parady Równości w wielu krajach i uczestniczy w wielu akcjach promujących równouprawnienie. W Australii na przykład B&J odmówiła sprzedaży dwóch gałek lodów o tym samym smaku, póki nie nastąpi tam legalizacja związków partnerskich. To gest, rodzaj demonstracji, ale która inna firma zdecydowałaby się zaryzykować stratę klientów by walczyć o to, co jest jej bliskie?
Czytaj też:
Izrael kontra Palestyna. Kto winien, czyli o co naprawdę biją się w Jerozolimie