„Puls Biznesu” zauważa, że „historia procedowania projektu ustawy antylichwiarskiej to temat na pracę magisterską — tyle po drodze zaszło w niej zmian”. Pierwsza jej wersja była gotowa w 2019 r., ale posłowie nie zdążyli jej uchwalić przed wyborami. Ministerstwo Sprawiedliwości proponowało wprowadzenie progu na poziomie 20 proc. plus 20 proc. dla pożyczek krótkoterminowych.
W czerwcu zeszłego roku posłowie wrócili do prac nad ustawą i ku zaskoczeniu branży pożyczkowej znalazł się w nim limit 10 plus 10. Ministerstwo wyjaśniało, że na dogrywanie szczegółów i wysłuchanie głosów branży pożyczkowej przyjdzie czas na kolejnych etapach legislacyjnych.
Lewica z radykalnym pomysłem
Do dyskusji jednak nie doszło, a poszczególne partie w trakcie prac w komisji finansów dopisywały swoje propozycje limitu kosztów. Po cichu projekt został zdjęty z porządku obrad i firmy pożyczkowe miały nadzieję, że trafi bardzo głęboko do szuflady. Tak się nie stało: z inicjatywy posłów Lewicy do ustawy antylichwiarskiej złożono nową propozycję obniżającą, jeszcze bardziej niż pierwotna propozycja rządowa, limit kosztów pozaodsetkowych. „PB” wyjaśnia, że chodzi o to, aby zredukować odsetki liczone od wartości pożyczki z obecnych 25 proc. do 8 proc. a odsetki liczone w skali roku z 30 proc. do 10 proc.
Co to oznacza dla branży? „W uzasadnieniu projektu ustawy trudno doczytać się informacji o wpływie regulacji na rynek pozabankowy” – pisze „PB”
Menadżer jednej z firm wyjaśnił, że zmieni się struktura rynku i produktów. Z gry wypadną firmy, które nie będą w stanie ograniczyć kosztów. – Są firmy, które nie będą w stanie zejść z kosztami finansowania. W trudnej sytuacji znajdą się pożyczkodawcy z dużymi kosztami stałymi zatrudnienia, czyli głównie działające offline – zaznaczył.
Czytaj też:
Rząd przyjął projekt ustawy antylichwiarskiej. „Kończymy z wolną amerykanką”