Modelka Caroline Derpienski jest źródłem kontrowersji już od pewnego czasu. 22-latka szczyci się faktem, że prowadzi jedno z najpopularniejszych kont na polskim Instagramie… ale czy na pewno? Ekspert ds. marketingu w internecie Wojciech Kardyś wskazuje, że kobieta masowo kupuje followersów i lajki.
Caroline Derpienski i fałszywe konta na Instagramie
Caroline Derpienski to zyskująca ostatnio na popularności modelka, która stała się źródłem kontrowersji po paru prowokacyjnych wywiadach w polskich mediach. Niedługo potem internauci zaczęli mocno powątpiewać w jej sławę.
Derpienski, a właściwie pochodząca z Białegostoku Karolina Derpieńska, ma ponad 6 milionów obserwujących na Instagramie. Wśród polskich gwiazd i celebrytów wyprzedza ją jedynie Robert Lewandowski. Jak wskazują internauci, nieco podejrzany jest fakt, że zaledwie w rok podwoiła liczbę swoich followersów.
O zbadanie sprawy został poproszony specjalista od marketingu internetowego Wojciech Kardyś. „Parę osób prosiło mnie, bym zrobił audyt popularnej w ostatnim czasie Caroline Derpienski. Kochani, to jest niezły wał” – zaczyna konsultant.
Pierwsza sprawa to liczba osób obserwujących. Znamionowo to wspomniane 6 milionów osób. Modelka, która chwali się karierą w Miami i bryluje w Polsce ma jednak szczytową popularność wśród kont z Indonezji i Indii. Kardyś dodaje, że według narzędzia Modash około 86 proc. followersów Derpienski to fałszywe konta.
Te są zaś sukcesywnie usuwane przez Instagrama. Jak na dłoni widać to w narzędziu Social Blade. Jednego dnia konto modelki potrafi zyskać nawet po 50 000 obserwujących. Przy fali banów liczba followersów spada zaś o 15 000 lub nawet 25 000 osób.
Derpienski kupuje lajki i komentarze
Wątpliwości pojawia się także przy liczbie lajków pod instagramowymi zdjęciami Derpienski. Modelka wrzuca ich po parę dziennie i dziwnym trafem pod każdym pojawia się prawie równo 100 000 serduszek. „TO SIĘ NIE ZDARZA. Nawet konta z milionowymi liczbami, mają lepsze bądź gorsze foty. Nie jest możliwe by każde foto miało zawsze okolice 100k serduszek” – ocenia specjalista.
Z komentarzami nie jest lepiej. Powtarzają się identyczne wpisy publikowane przez zupełnie inne konta, dużo z nich pisanych jest bardzo łamanym angielskim. Ich liczba także jest dziwnie stała – około 300 pod każdą fotografią.
Jak podsumowuje Wojciech Kardyś, Caroline Derpienski jest dobitnym przykładem podejścia „fake it till you make it”. Ekspert nie radzi marketingowego współpracowania z influencerką, bo jego zdaniem będą to jedynie stracone pieniądze. Za swoje wypowiedzi został szybko zablokowany przez Derpienski.
Czytaj też:
Jak instagramerki zostają prostytutkami. „Nagradza się nagość. To pierwsza dawka narkotyku”Czytaj też:
Posty na Instagrama wprost z AI. Microsoft zrobi je za darmo