„W Orlenie na politykę cenową patrzymy długoterminowo. Stabilizacja cen opłaca się zarówno Orlenowi, bo zapewnia stabilną sprzedaż, ale także korzystnie wpływa na gospodarkę i sytuację klientów. Biorąc pod uwagę obecną sytuację na rynku, pragnę poinformować, że w najbliższych tygodniach nie przewidujemy wzrostu cen na stacjach paliw” – podkreślił Daniel Obajtek w rozmowie z PAP.
Wojna w Izraelu bez wpływu na ceny paliw?
"W Orlenie na politykę cenową patrzymy długoterminowo. Stabilizacja cen opłaca się zarówno Orlenowi, bo zapewnia stabilną sprzedaż, ale także korzystnie wpływa na gospodarkę i sytuację klientów. Biorąc pod uwagę obecną sytuację na rynku, pragnę poinformować, że w najbliższych tygodniach nie przewidujemy wzrostu cen na stacjach paliw" – podkreślił Daniel Obajtek.
Według Daniela Obajtka płocki koncern ma potencjał, aby kontynuować dotychczasową politykę cenową. "Zdywersyfikowaliśmy dostawy ropy, podpisaliśmy długoterminowe kontrakty, zbudowaliśmy też silne kompetencje handlowe. Dzięki zrealizowanym w ostatnich latach fuzjom mamy większe możliwości negocjacyjne i jesteśmy obecnie znacznie bardziej odporni na zawirowania na rynkach niż miało to miejsce w przeszłości. Patrząc krótko- i średnioterminowo, nie widzimy powodów, aby podnosić ceny" – dodał.
Prezes Orlenu wskazał, że spółka na razie nie widzi konieczności zmiany podejścia z powodu sytuacji w Izraelu i wywołanych przez nią zawirowań na rynkach surowcowych.
"Cały czas analizujemy sytuację na rynkach. Konflikt w Izraelu faktycznie przełożył się na wzrost cen ropy naftowej, która jeszcze w ubiegłym tygodniu mocno taniała, podobnie jak olej napędowy i benzyna. Światowe notowania surowców zawsze były bardzo wrażliwe na sytuację geopolityczną, ale właśnie dlatego stosujemy politykę stabilizacji cen. Jeżeli nie wystąpią nieprzewidziane zdarzenia makroekonomiczne, ceny paliw się nie zmienią" – ocenił Obajtek.
Rynek reaguje na wojnę w Izraelu
Trzy dni po ataku Hamasu na Izrael ceny ropy na światowych rynkach wzrosły średnio o 4 proc. Globalny benchmark Brent notowany był w poniedziałek o 4,53 proc. wyżej, osiągając cenę 88,41 USD za baryłkę, podczas gdy amerykańskie kontrakty terminowe West Texas Intermediate wzrosły o 4,69 proc. do 88,67 USD za baryłkę.
Analitycy uważają, że choć nastąpi gwałtowny wzrost cen ropy naftowej, będzie to reakcja odruchowa i prawdopodobnie przejściowa.
„Aby konflikt ten miał trwały i znaczący wpływ na rynki ropy, konieczne jest trwałe ograniczenie dostaw i transportu ropy” – powiedział Vivek Dhar, dyrektor ds. badań nad górnictwem i surowcami energetycznymi w Commonwealth Bank.
Czytaj też:
Wojskowe cysterny na Orlenie? Firma odnosi się do zarzutu korzystania z rezerw dla armiiCzytaj też:
Internauci pytają o brak paliw na stacjach. PERN zapewnia, że magazyny działają normalnie