MON nie chce płacić za przeloty VIP-ów

MON nie chce płacić za przeloty VIP-ów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. Foma/Wikipedia 
Prezydent, premier, marszałkowie Sejmu i Senatu, którzy będą latać wyczarterowanymi embraerami, muszą podzielić się rocznym limitem lotów tymi maszynami, a także częściowo pokryć ich koszty.
Siły Powietrzne ustaliły roczny limit lotów embraerami na 1200 godzin. Jeżeli kancelarie Sejmu, Senatu, Prezydenta i Rady Ministrów je wyczerpią, to mogą albo skorzystać z usług rządowej floty 36. specpułku albo dokupić dodatkowe godziny po preferencyjnych stawkach wynegocjowanych z LOT-em.

W czerwcu MON zawarł umowę z LOT-em na czarter dwóch maszyn. Jednak resort obrony, który ponosił dotychczas koszty przelotów, teraz nie chce wyłożyć 28 mln zł. – Wysokość kosztów, jakie poniosą poszczególne kancelarie na loty wyczarterowanymi samolotami, będzie zależeć od liczby wykorzystanych godzin i od ostatecznych ustaleń między nimi i MON. Te jeszcze trwają – mówi wiceminister obrony Marcin Idzik. Kancelarie będą opłacały tylko niektóre koszty związane z lotami tych maszyn, między innymi koszty opłat lotniskowych, odladzania zimą oraz kateringu.

- To jeden wielki bałagan. Najpierw minister obrony Bogdan Klich i premier Donald Tusk ogłosili wielki sukces, bo wyczarterowali embraery, a teraz okazuje się, ze każą płacić kancelariom jakieś haracze. Pewnie lepszym i tańszym rozwiązaniem byłoby, by politycy przesiedli się do samolotów rejsowych - krytykuje Marek Opioła z PiS, członek Komisji Obrony Narodowej.

W czwartek został także przedstawiony raport, który reguluje zasady latania najważniejszych osób w państwie. M.in. określa on, że nie mogą one latać jednym samolotem i  ogranicza grono urzędników, którzy będą mogli razem latać.

ap, "Rzeczpospolita"