Kabriolet na weekendowy wypad nad morze? Mały SUV z napędem na cztery koła na ferie zimowe? A może limuzyna, która zawiezie na koncert do opery, na ślub czy dziecko do szkoły? Firmy wypożyczające samochody rosną w Polsce jak na drożdżach i przekonują Polaków, że auta nie trzeba mieć, bo przecież można je wypożyczyć. I to już za kilkadziesiąt złotych za dobę. Na niewielkim polskim rynku segment wynajmu krótkoterminowego, czyli rent a car (RAC) rośnie w tempie 10-12 proc. rocznie, a bijących się o niego jest coraz więcej. Przy skostniałym rynku sprzedaży aut to prawdziwy wyczyn. Po polskich drogach codziennie jeździ około 18 tys. wypożyczonych aut, a branża odnotowuje prawie milion transakcji rocznie o wartości około 680 mln zł. – Większość zgarniają przedstawiciele największych sieci międzynarodowych. Ich klientami są pracownicy koncernów i firm, dla których ważne są poziom obsługi i powtarzalność usług. Ale na polskim podwórku podgryzają ich polscy operatorzy, którzy konkurują głównie ceną – mówi Darek Balcerzak z Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego „Samar”. – My sprzedajemy mobilność. Ludzie już nie przywiązują takiej wagi do posiadania. Chcą mieć teraz to, a za chwilę coś innego. Dziś auto można wynająć na tydzień, na miesiąc czy na rok, potem je zmienić. Ta zmiana w mentalności dziś napędza rynek – mówi Łukasz Żurek, prezes Sixt Rent a Car Polska.
KORPORACYJNY CUDZOZIEMIEC
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.