Jego zdaniem zwyżka cen nie wynika tylko ze wzrostu popytu, który jest wynikiem wzrostu gospodarczego, zwłaszcza obserwowanego w Indiach i Chinach.
"W grę wchodzą czynniki geopolityczne, jak na przykład napięta sytuacja w Wenezueli, Nigerii i Iraku. Kraje te są znaczącymi eksporterami ropy naftowej" - powiedział Rahman.
Całokształt czynników "zaowocował spekulacją na rynku i 10-15 dolarów na baryłce to jest, powiedzmy sobie, rezultat (...) spekulacji" - stwierdził.
"OPEC nie może w żaden sposób przeciwdziałać spekulacji, ale dokłada wysiłków, by zapewnić na rynkach odpowiednie dostawy" - dodał.
"Produkujemy 29,5 mln baryłek dziennie, czyli o dwa miliony więcej, niż zakładają limity OPEC" - podkreślił.
Przypomniał, że limity te, ustalane przez członków kartelu w celu kontrolowania cen, zostały w 2003 roku podwyższone w sumie o 3,7 mln baryłek dziennie.
O godz. 18:00 czasu warszawskiego na giełdzie nowojorskiej baryłka ropy w dostawach na październik kosztowała 46,21 USD, w Londynie zaś - 43,40 USD.
ss, pap