Aby ulżyć kierowcom, którzy muszą zaglądać coraz głębiej do portfela, by zatankować samochód, węgierski rząd ustanowił maksymalną cenę benzyny 95 i oleju napędowego. Ich litr nie będzie mógł przekroczyć poziomu 480 forintów, czyli 6,08 zł.
Ograniczenie będzie obowiązywało przez trzy miesiące, po czym zapadnie decyzja o zasadności przedłużenia ograniczeń. Maksymalne ceny zaczną obowiązywać w poniedziałek.
– Wesprze to gospodarkę i przyczyni się do obniżenia inflacji – powiedział w czwartek minister Gergely Gulyas. Dodał, że stacje paliw, wbrew przepisom wyznaczą wyższe ceny, będą mogły zostać zamknięte.
Czy mamy szansę na maksymalne ceny benzyny w Polsce?
Wysokie ceny paliw notowane są w całej Europie. Węgierscy kierowcy płacą za litr o 50 proc. więcej niż w zeszłym roku. Psychologiczna bariera 6 zł za litr została przed kilkoma dniami przekroczona również w Polsce. Niestety, nic nie wskazuje, by nasz rząd chciał pójść drogą węgierską i otworzyć nad kierowcami parasol ochronny. Jarosław Kaczyński, który jeszcze jako polityk opozycji wypowiadał się jako zwolennik obniżania akcyzy, po dojściu do władzy całkowicie zmienił postrzeganie. Pytany o to, czy obniżenie podatków po to, by kierowcy płacili mniej, odpowiedział, że akcyza to jedno z ważnych źródeł zysków dla budżetu, a „nie powinno się ograniczać dochodów państwa”.
Biorąc pod uwagę skalę różnych kolejnych programów społecznych, rzeczywiście trudno zakładać, by rząd wyzbył się stałego źródła dochodów, jakim są wpływy z podatku akcyzowego.
Czytaj też:
Kogo najbardziej dotykają rosnące ceny paliwa? Zadziwiająca teoria posłanki PiS