Pili Pili, ulubiony hotel Polaków na Zanzibarze, zawiesza działalność. Klienci nie dostaną zwrotu pieniędzy

Pili Pili, ulubiony hotel Polaków na Zanzibarze, zawiesza działalność. Klienci nie dostaną zwrotu pieniędzy

Założyciel marki Pili Pili
Założyciel marki Pili Pili Źródło: Facebook / Życie na Zanzibarze
Obiekty hotelowe działające na Zanzibarze pod marką Pili Pili wstrzymują działalność do czerwca. Klienci, którzy mieli wyjechać za kilka dni, właśnie dowiedzieli się, że nie tylko nigdzie nie pojadą, ale też nie otrzymają zwrotu pieniędzy za wyjazd. Właściciel biznesu tłumaczy, że zamknięcie obiektu jest konieczne, by przeprowadzić w nim gruntowną reorganizację.

Od kilkunastu miesięcy polscy celebryci wyjątkowo chętnie fotografują się na rajskich wakacjach na Zanzibarze. Zresztą nie tylko oni, bo ta należąca do Tanzanii wyspa w krótkim czasie stała się bardzo popularna wśród polskich turystów. Ogromną rolę w rozpromowaniu jej ma Wojciech Żabiński, który założył tam hotel z myślą o polskich turystach. Był jednym z niewielu przedsiębiorców w branży turystycznej, który bardzo skorzystał na pandemii, a to dzięki temu, że władze Tanzanii nie wprowadziły żadnych ograniczeń dla przyjeżdżających. Gdy więc zamknięte były hotele na Mazurach czy Katalonii, Europejczycy pakowali walizki i wylatywali na Zanzibar.

Żabiński dał się też poznać jako sprawny animator i marketingowiec. Wokół swojego nieustannie rozbudowywanego hotelu o nazwie Pili Pili stworzył całą społeczność. Ponad 200 tys. internautów śledzi jego działalność na Facebooku, a wielu planujących urlop na Zanzibarze nawet nie myśli o szukaniu innego noclegu, bo afrykańska wyspa ma dla nich twarz „Wojtka na Zanzibarze”. Pili Pili to nie tylko hotel, ale też organizacja lotów czarterowych, wycieczki na miejscu, a za te wszystkie usługi płaci się tzw. Pili Coinami, czyli wirtualną walutą wymyśloną przez Żabińskiego.

Organizator, który nie jest organizatorem

Nad zanzibarskim rajem zaczęły się przed kilkoma miesiącami zbierać chmury. Biznes prowadzony jest z ominięciem prawa turystycznego i pomimo zakazu wydanego przez Marszałka Województwa Pomorskiego. Firma złożyła od tej decyzji odwołanie, ale do czasu jego rozpatrzenia nie powinna sprzedawać imprez turystycznych i powiązanych usług turystycznych – informował w styczniu serwis „Wasza Turystyka”.

Właścicielem obiektów i apartamentów, w których budowę klienci mogą zresztą inwestować, jest zarejestrowana w Jambiani w Tanzanii firma Pili Pili Hotels and Fly LTD, za którą stoi Wojciech Żabiński. W Polsce na „holding” Pili Pili składa się sześć spółek, między innymi Pili Pili Club sp. z o.o. (wcześniej Pili Pili Travel) i Pili Pili Fly. Sp. z. o.o. Ta ostatnia działa jako agent sprzedający bilety lotnicze (PKD 79.90.C), zaś Pili Pili Club jest polskim agentem sprzedającym pobyty w obiektach należących do Pili Pili Hotels and Fly LTD. Jedynym udziałowcem obu firm jest Dominik Żabiński, brat Wojciecha Żabińskiego.

– Zastanawiający jest dla mnie fakt, że Pili Pili nigdy nie tylko nie posiadało, ale również nie starało się o wpis do Rejestru Organizatorów Turystki. Mimo wszystko zarówno obiekty noclegowe jak i przeloty łączą ci sami ludzie. Warto zastanowić się nad tym, kto ponosi odpowiedzialność w przypadku awarii i niezrealizowania którejś z części usług. Bez TFG i TFP oraz gwarancji nie ma ochrony konsumenta wynikającej z Ustawy o imprezach turystycznych i powiązanych usługach turystycznych, a tak zwany hejt tym spowodowany uderzyłby bezpośrednio w branżę turystyczną – powiedziała Alina Dybaś, prezes Turystycznej Organizacji Otwartej.

Pili Pili zamyka z dnia na dzień obiekty i odwołuje rezerwacje

Pili Pili Hotels and Fly LTD przekonuje, że nie podlega pod ustawę, bo nie sprzedaje usług w pakietach. Turystów ta rozbieżność opinii nie zniechęcała, rezerwowali wycieczki kuszeni pięknymi zdjęciami na profilu Żabińskiego. To jednak na tyle, bo w najbliższym czasie obiekty zarządzane przez Polaka nie będą nikogo gościły. Żabiński poinformował we wtorek, że odwołuje loty i kasuje wszystkie zamówione pobyty do 4 czerwca. Jego firma nie jest zarejestrowanym organizatorem wyjazdów, więc nie ma obowiązku zwrócić klientom dokonanych wpłat na zasadach, jakie znamy z biur podróży. Pobyt będzie można zrealizować w innym terminie.

facebook

„Wspólnie […] podjęliśmy bardzo trudną decyzję, że działalność dalej w tej atmosferze, przy wiecznych niedociągnięciach i ilości pojawiających się uwag co do jakości jaką zastaliście na Zanzibarze – nie może być dalej kontynuowana, bo to droga donikąd. […] Podjęliśmy również bardzo trudną decyzję, ale konieczną, żeby nie rozpoczynano do 4 czerwca 2022 nowych pobytów, gdyż ta atmosfera nie służy ani gościom, ani pracownikom” – czytamy w komunikacie na Facebooku.

„Musimy doszlifować, zmienić Pili Pili, aby ponownie stało się brylantem”

Klienci, którzy nie są zainteresowani przyjazdem na Zanzibar w terminie po 4 czerwca (przy założeniu, że do tego czasu spółka uporządkuje swoje różne sprawy i dogada się z tajemniczym inwestorem), mają duży problem. Jak wspomniano, zapłata za usługi jest realizowana za pomocą wirtualnej waluty. Klienci mogą otrzymać zwrot pili coinów, bez opcji wymiany ich na złotówki. Pozostaje im mieć nadzieję, że w przyszłości ktoś od nich odkupi coiny, ale raczej będą na tym stratni, gdyż chcąc zachęcić kupujących, będą musieli zgodzić się na niższą cenę.

„Musimy doszlifować, zmienić Pili Pili, aby ponownie stało się brylantem pełnym zalet, za którymi wszyscy tęsknią. Pracownicy działu rezerwacji prześlą maile, skontaktują się telefonicznie, aby ustalić nowy termin pobytu. Prosimy o cierpliwość, z każdym się skontaktujemy indywidualnie ale pracy jest sporo i potrzebuje na to trochę czasu” – pisze Żabiński na Facebooku i prosi niedoszłych turystów o cierpliwość. I tu reakcje są różne. Ci, którzy miło wspominają pobyt w Pili Pili, życzą twórcy „polskiego centrum na Zanzibarze” cierpliwości i zapowiadają, że chętnie wrócą za kilka miesięcy, by zobaczyć efekt prac.

facebook

Klienci pytają, co z ich pieniędzmi, Żabiński zaprasza za kilka miesięcy

Osoby, które właśnie dowiedziały się, że 26 lutego nie wylecą na urlop i do tego przez wiele tygodni nie odzyskają pieniędzy, taką wyrozumiałością już się nie wykazują. „Cudem przesunęliśmy urlop, przebukowaliśmy kosztem ponad 1000 zł samolot na 16.03. i ani urlopu, ani kasy na jakikolwiek wyjazd... totalna załamka” – napisała pani Joanna. „To ma być śmieszne czy pocieszające? Ja bym powiedziała że niepoważne. Nikt mi nie będzie mówił jak mam spędzać kolejne urlopy. Jeśli z waszej winy anulujecie wyjazdy to chyba należy się ludziom zwrot pieniędzy jeśli nie chcą/ nie mogą lecieć w innym terminie. Co mamy sobie zrobić z pili coinami zwróconymi ? Wy nam zwracacie coiny których nikt teraz nie kupi a obracacie naszymi realnymi pieniędzmi!” – zdenerwowała się pani Magdalena (pisownia oryginalna).

Na większość komentarzy z uwagami odpowiadał administrator strony. Padały zapewnienia, że po 4 czerwca wszystko wróci do normy i wszyscy turyści będą mogli przylecieć na wyspę. Administrator zbywał milczeniem pytania o to, kim jest inwestor, który ma „postawić na nogi” turystyczne imperium Żabińskiego. Dodawanie komentarzy pod ostatnimi postami na profilu „Życie na Zanzibarze” zostało zablokowane.

Czytaj też:
W styczniu w wielu hotelach zajęty był tylko co trzeci pokój. W tej branży rok rozpoczął się naprawdę źle