Od lat uchodzą za przechowalnię dla działaczy partyjnych młodzieżówek, czy tych, którym nie powiodło się w wyborach. Gabinety polityczne, bo o nich mowa wzbudzały krytykę w szeregach Prawa i Sprawiedliwości, tyle, że działo się to w czasach rządów Donalda Tusk. Przed wyborami parlamentarnymi w 2015 roku PiS obiecywało likwidację gabinetów, a trzy lata wcześniej złożyło w Sejmie nawet w Sejmie stosowny projekt ustawy.
Tymczasem dziś w 16 funkcjonujących ministerstwach, jedynie w trzech nie utworzono gabinetów politycznych. Jaki jest ich koszt funkcjonowania? Informacje w tej sprawie pozyskała „Rzeczpospolita”. Choć jedynie trzy resorty zdecydowały się przekazać w tej sprawie dane, dają one pewien obraz sytuacji.
Ponad 55 tys. zł miesięcznie
I tak koszt utrzymania gabinetu politycznego ministra spraw zagranicznych to 55 169 zł. Zatrudnionych jest tam siedem osób. Nieco mniej, bo sześć osób zatrudnia minister edukacji i nauki. Płaci im miesięcznie 36 806,5 zł. Z kolei minister kultury i dziedzictwa narodowego w swoim gabinecie zatrudnia pięć osób. Płaci im 43 473 zł miesięcznie. Koszt utrzymania gabinetu jest jednak nieco wyższy i wynosi miesięcznie 45 497 zł. Szef resortu, a zarazem wicepremier Piotr Gliński posiada jeszcze doradcę w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
„Rzeczpospolita” podaje również, że miesięczne wynagrodzenie zasadnicze osób zatrudnionych w gabinecie politycznym w Ministerstwie Zdrowia to 7783,73 zł. Pensja obejmuje więcej składników, co wyjaśnia w odpowiedzi na jedną z interpelacji poselskich wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin.
– Wynagrodzenie pracowników gabinetu politycznego ministra składa się z wynagrodzenia zasadniczego przewidzianego dla zajmowanego stanowiska, dodatku za wieloletnią pracę, a dla szefa gabinetu politycznego ministra dodatku funkcyjnego – tłumaczy Sasin. Dodatek funkcyjny to 1800 zł.
Czytaj też:
Były minister finansów uważa, że ludzie „nie tracą” na Polskim Ładzie. „Zobaczą pieniądze później”