O wyrzuceniu moskiewskiej giełdy z Federacji Europejskich Giełd Papierów Wartościowych (FESE) poinformowało radio RMF FM. Rozgłośnia podaje, że stało się to na wniosek Polski, a konkretnie prezesa Giełdy Papierów Wartościowych Marka Dietla. Wyrzucenie moskiewskiej giełdy z FESE oznacza dla niej upadek prestiżu, odbiera jej również prawo do wpływania na światowe giełdowe regulacje oraz odstrasza inwestorów. Decyzja w tej sprawie oznacza też wymierne straty dla rosyjskich oligarchów.
Europejska Federacja Giełd Wartościowych – jak przypomina RMF FM – zajmuje się m.in. analizowaniem i ocenianiem uczciwości, transparentności i bezpieczeństwa giełd. Skoro w wypadku moskiewskiej giełdy nie będzie o tym mowy, oznacza to, że wielu inwestorów pożegna się z kupowaniem akcji w Rosji.
Giełda znów nie działa
Tymczasem notowania na moskiewskiej giełdzie trzeci dzień z rzędu pozostają zawieszone. Jak zauważa PAP Biznes to najdłuższa przerwa w działaniu tej giełdy od października 1998 roku. Z kolei notowane za granicą akcje firm z Rosji mocno traciły w poniedziałek i we wtorek na giełdzie w Londynie. Daje to obraz tego, jakie mogą być reakcje na rosyjskim rynku, gdy giełda w końcu wznowi działalność.
– To naprawdę koniec rosyjskiego rynku finansowego, do którego się przyzwyczailiśmy — przewiduje cytowany przez PAP Biznes Leonardo Pelladini, strateg Bank Julius Baer.
W czwartek minie tydzień od rozpoczęcia inwazji Rosji na Ukrainę. W związku z atakiem wiele państw i przedsiębiorstw na świecie nałożyło na Rosję sankcje zarówno gospodarcze jak i polityczne.
Raport Wojna na Ukrainie
Otwórz raport
Czytaj też:
Sankcje pogrążają gospodarkę rosyjską, ale nie skłonią Putina do zakończenia wojny z dnia na dzień. Maciej Samcik: „Zaszkodzenie takiemu krajowi musi trochę potrwać”